sobota, 8 sierpnia 2015

01.


     Zadzwonił dzwonkiem i cierpliwie czekał aż ktoś otworzy mu drzwi. Trochę się stresował przed spotkaniem z Vanessą. Pierwszy raz miał takie uczucie.. Po chwili drzwi otworzyły się, a w nich pojawił się Mark. Uśmiechnął się do Michaela i odsunął się trochę, żeby chłopak mógł wejść..
- Jest Vanny?
- Tak, u siebie.. Stało się coś, Mike?
- Tak. To znaczy.. Rodzice panu nie mówili? - zdziwił się brunet. - Wyprowadzamy się. Jutro. - szepnął.
- A, o to chodzi.. Idziesz jej powiedzieć?
- Taak, ale nie bardzo wiem jak.. - westchnął wyginając palce.
- Zrozumie. Trzymam kciuki. - uśmiechnął się Mark, puścił oczko Michaelowi i wrócił do salonu..

     Zapukał delikatnie i nie czekając na pozwolenie, wszedł do pokoju.. Vanessa leżała na swoim łóżku i czytała książkę. Michael uśmiechnął się delikatnie i położył obok przyjaciółki kładąc głowę na jej ramieniu.
- Cześć, Mike. - szepnęła przeczesując włosy chłopaka... Po kilku sekundach poczuła coś mokrego na ramieniu więc odłożyła książkę i spojrzała na twarz przyjaciela. - Płaczesz? Co się stało?
- Wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką, Vanny? - zapytał cicho pociągając nosem.
- Oczywiście, że tak. - uśmiechnęła się. - O co chodzi?
- Wyjeżdżam.. Do Manchesteru.
- Ale fajnie.. Kiedy wracasz? - zapytała ocierając mokre policzki przyjaciela.
- Nie wracam.. Wyjeżdżam na stałe, Vanny.
- Co?! Zostawiasz mnie?!

- Gdyby to zależało ode mnie zostałbym tutaj, naprawdę..
- Wiem, ale.. - westchnęła spoglądając w oczy chłopca. - Obiecasz mi coś?
- Co tylko zechcesz, kochanie. - przytaknął Mike i przytulił przyjaciółkę.
- Będziesz dzwonił, dobrze? Obiecaj, że nie zapomnisz o mnie..
- Obiecuję.. - szepnął do jej ucha,  po czym odsunął się trochę i spojrzał w zaszklone oczy dziewczyny. - Nie mógłbym zapomnieć o osobie, która zawładnęła moim sercem.. - dodał uśmiechając się szeroko. - Kocham cię, Vanny.
- Ja ciebie też, Mikey. - szepnęła blondynka i pocałowała przyjaciela w kącik ust..



*

     Leżała w łóżku i wpatrywała się w sufit. Na zegarze wybiła już 8:00, a ona o 9:00 zaczyna pracę.. Nie miała siły podnieść się z łóżka. Nie miała siły wyjść do ludzi. Dopiero, kiedy drzwi pokoju* się otworzyły i do środka wszedł jej wujek otrząsnęła się i usiadła na łóżku.
- Myślałem, że jeszcze śpisz.. Nie idziesz do pracy? - zapytał mężczyzna odsłaniając okno.
- Idę. - westchnęła przecierając twarz dłońmi. - A ty czemu jesteś w domu?
- Ja mam weekendy wolne, kochanie. Zapomniałaś? - zaśmiał się Mark i pocałował dziewczynę w czoło. - Omlet z truskawkami i kawa z mlekiem?
- Oj tak, zdecydowanie. - przytaknęła i wstała od razu ścieląc łóżko. Kiedy skończyła wyjęła z szafy ogrodniczki w kolorze jasnego dżinsu i granatowy t-shirt, po czym poszła do łazienki* wykonać całą poranną toaletę..

     Siedział na łóżku i wzrokiem skanował pokój, w którym spędził ostatnie dziesięć lat swojego życia. Już niedługo miał go opuścić. Raczej na zawsze. Chyba, że postanowiłby odwiedzić rodziców. W pomieszczeniu panowała całkowita cisza, przerywało ją tylko tykanie zegara. Chłopak wstał z miejsca i podszedł do okna. Odsunął delikatnie zasłonę i spojrzał na rozciągający się za oknem krajobraz Manchesteru. Pokochał to miasto od pierwszego wejrzenia, ale teraz najwyższy czas je opuścić i wrócić na "stare śmieci".
- Spakowałeś wszystko, synku? - do pokoju weszła mama chłopaka i rozejrzała się po niemal pustych ścianach.
- Raczej tak. - uśmiechnął się Mike. - Będzie mi brakować tego miejsca.
- To zostań. Przecież nie musisz wyjeżdżać.
- Muszę, mamo. Chcę wrócić do Londynu.
- Do Londynu, czy do Vanessy? - zapytała kobieta z lekkim uśmiechem na ustach.
- Ona już o mnie na pewno nie pamięta. - wzruszył ramionami brunet..

     Wstała od stołu i włożyła brudne naczynia do zmywarki. W przedpokoju założyła ulubione trampki i przewiesiła torebkę przez ramię. Z koszyczka, który stał na komodzie wzięła klucze do domu i ostatni raz przejrzała się w ogromnym lustrze, które było częścią rozsuwanej szafy. Założyła na nos okulary przeciwsłoneczne i żegnając się z wujkiem wyszła z domu.. Od razu po wyjściu skierowała się do garażu, z którego wyjęła rower i pojechała do pracy. Kiedy dojechała do końca ulicy jej wzrok padł na niewielki domek z ogródkiem. Co prawda większość domów na jej osiedlu tak wyglądało, ale ten był dla niej wyjątkowy. To tutaj spędzała najwięcej czasu w dzieciństwie. To tutaj w jednym z pokoi - nadal dokładnie pamiętała, w którym, bo przecież jak mogła zapomnieć, który pokój był jej najlepszego przyjaciela i kompana dziecięcych przygód - spędzała prawie każdy dzień i noc podczas wakacji. Na to wspomnienie na jej ustach pojawił się uśmiech, który chwilę później zastąpiły łzy gromadzące się w oczach blondynki.
- Nie rycz, głupia. To on wyjechał i o tobie zapomniał. - westchnęła kręcąc głową i wyrzucając z niej wszystkie myśli..

     Aktualnie znajdował się w mieszkaniu jego najlepszego przyjaciela - Tomasa. Siedział na kanapie w niewielkim salonie połączonym z kuchnią, a w jego ręce znajdowała się butelka piwa. To jeden z ostatnich takich dni, kiedy mógł spotkać się 'realnie' z kumplem, bo już za trzy dni nie będzie go w Manchesterze.
- O czym tak rozmyślasz? - zapytał Tomas stawiając na stoliku miskę z chipsami, ale w odpowiedzi uzyskał tylko wzruszenie ramion. - Czyli znowu to samo. Stary, już za trzy dni ją zobaczysz.
- Odbiło ci? Nie chodzi o nią! - warknął Michael.
- To o co?
- Będę tęsknił... chyba. - zaśmiał się i pociągnął łyk piwa z butelki.
- Tylko o mnie nie zapomnij.
- O takim pajacu się nie da.
- Dziękuję za komplement. - uśmiechnął się Tom. - Uprzedziłeś ją, że wracasz?
- A czemu miałbym? - zdziwił się Mike. - Stary, minęło dziesięć pieprzonych lat, ona na bank już o mnie nie pamięta. Nie utrzymywaliśmy kontaktu. A poza tym... Nie mam pewności, że nadal mieszka w Londynie.
- Przyjaźniliście się, na pewno cię pamięta.. Wydaje mi się, że powinna wiedzieć, że syn marnotrawny wraca do domu. - wzruszył ramionami Tomas i cicho się zaśmiał włączając telewizor, co było znakiem, że temat uważa za zawieszony..

     Koło 14:00 w The Swift ruch stał się mniejszy, więc Vanessa i Gabriela mogły pozwolić sobie na krótką przerwę. Jak co dzień zrobiły sobie mrożoną kawę i usiadły za barem.. Poznały się właśnie tutaj, jeszcze zanim zdecydowały, że chcą tu pracować. Vanessa przychodziła tutaj codziennie po szkole na szarlotkę, a Gabriela trafiła tu całkiem przypadkiem, kiedy któregoś dnia złapał ją deszcz. Przysiadła się wtedy do blondynki i zaczęły rozmawiać. Od tamtego momentu są nierozłączne...
- Odzywał się? - zapytała niby mimochodem Gaby popijając swoją kawę.
- Nie bądź śmieszna. Przez dziesięć lat tego nie zrobił, więc czemu miałby to zrobić dzisiaj? - zapytała retorycznie Van. Codziennie ich rozmowa podczas przerwy zaczynała się tymi zdaniami. Taka już mała tradycja.
- Tęsknisz czasami za nim?
- Tylko jak przechodzę koło jego domu, a w zasadzie teraz domu Adamsów. Czyli codziennie, albo i nawet kilka razy dziennie. - zaśmiała się sztucznie.
- No tak... Vanny, bo od zawsze nurtowało mnie jedno pytanie. Mogę?
- Jasne. - wzruszyła ramionami blondynka i spojrzała na przyjaciółkę.
- Czemu ty się do niego nie odezwałaś? Przecież...
- To proste, Gaby. Nie chciałam się narzucać.
- Może on myślał tak samo?
- On jest chłopakiem, do cholery! Może jestem staromodna, ale moim zdaniem to facet powinien się starać o kobietę, nie odwrotnie.. Mimo, że miałam niecałe czternaście lat to kochałam go, nie chciałam wyjść na natręta. - wytłumaczyła dziewczyna, a Gabriela pokiwała głową ze zrozumieniem. W tym samym momencie do kawiarni weszło kilka osób. - No to koniec naszej przerwy. - uśmiechnęła się Vanessa i zeskoczyła z barowego stołka, na którym siedziała i podeszła do stolika, który zajęli nowi klienci. - Dzień dobry, witamy w The Swift. Czy mogę zaproponować państwu coś do picia? - zapytała ciągle się uśmiechając..

*

CZEŚĆ KOCHANI!
no to pierwszy za nami!
zaciekawiłam Was choć troszkę, mimo tej początkowej nudy?


na początku będzie trochę nudno,
ale później się rozkręci 
(mam nadzieję przynajmniej)  :) 

uprzedzając pytanie - planuję dodawać rozdziały raz w tygodniu, w weekend :)