- Jest Vanny?
- Tak, u siebie.. Stało się coś, Mike?
- Tak. To znaczy.. Rodzice panu nie mówili? - zdziwił się brunet. - Wyprowadzamy się. Jutro. - szepnął.
- A, o to chodzi.. Idziesz jej powiedzieć?
- Taak, ale nie bardzo wiem jak.. - westchnął wyginając palce.
- Zrozumie. Trzymam kciuki. - uśmiechnął się Mark, puścił oczko Michaelowi i wrócił do salonu..
Zapukał delikatnie i nie czekając na pozwolenie, wszedł do pokoju.. Vanessa leżała na swoim łóżku i czytała książkę. Michael uśmiechnął się delikatnie i położył obok przyjaciółki kładąc głowę na jej ramieniu.
- Cześć, Mike. - szepnęła przeczesując włosy chłopaka... Po kilku sekundach poczuła coś mokrego na ramieniu więc odłożyła książkę i spojrzała na twarz przyjaciela. - Płaczesz? Co się stało?
- Wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką, Vanny? - zapytał cicho pociągając nosem.
- Oczywiście, że tak. - uśmiechnęła się. - O co chodzi?
- Wyjeżdżam.. Do Manchesteru.
- Ale fajnie.. Kiedy wracasz? - zapytała ocierając mokre policzki przyjaciela.
- Nie wracam.. Wyjeżdżam na stałe, Vanny.
- Co?! Zostawiasz mnie?!
- Gdyby to zależało ode mnie zostałbym tutaj, naprawdę..
- Wiem, ale.. - westchnęła spoglądając w oczy chłopca. - Obiecasz mi coś?
- Co tylko zechcesz, kochanie. - przytaknął Mike i przytulił przyjaciółkę.
- Będziesz dzwonił, dobrze? Obiecaj, że nie zapomnisz o mnie..
- Obiecuję.. - szepnął do jej ucha, po czym odsunął się trochę i spojrzał w zaszklone oczy dziewczyny. - Nie mógłbym zapomnieć o osobie, która zawładnęła moim sercem.. - dodał uśmiechając się szeroko. - Kocham cię, Vanny.
- Ja ciebie też, Mikey. - szepnęła blondynka i pocałowała przyjaciela w kącik ust..
*
Leżała w łóżku i wpatrywała się w sufit. Na zegarze wybiła już 8:00, a ona o 9:00 zaczyna pracę.. Nie miała siły podnieść się z łóżka. Nie miała siły wyjść do ludzi. Dopiero, kiedy drzwi pokoju* się otworzyły i do środka wszedł jej wujek otrząsnęła się i usiadła na łóżku.- Myślałem, że jeszcze śpisz.. Nie idziesz do pracy? - zapytał mężczyzna odsłaniając okno.
- Idę. - westchnęła przecierając twarz dłońmi. - A ty czemu jesteś w domu?
- Ja mam weekendy wolne, kochanie. Zapomniałaś? - zaśmiał się Mark i pocałował dziewczynę w czoło. - Omlet z truskawkami i kawa z mlekiem?
- Oj tak, zdecydowanie. - przytaknęła i wstała od razu ścieląc łóżko. Kiedy skończyła wyjęła z szafy ogrodniczki w kolorze jasnego dżinsu i granatowy t-shirt, po czym poszła do łazienki* wykonać całą poranną toaletę..
Siedział na łóżku i wzrokiem skanował pokój, w którym spędził ostatnie dziesięć lat swojego życia. Już niedługo miał go opuścić. Raczej na zawsze. Chyba, że postanowiłby odwiedzić rodziców. W pomieszczeniu panowała całkowita cisza, przerywało ją tylko tykanie zegara. Chłopak wstał z miejsca i podszedł do okna. Odsunął delikatnie zasłonę i spojrzał na rozciągający się za oknem krajobraz Manchesteru. Pokochał to miasto od pierwszego wejrzenia, ale teraz najwyższy czas je opuścić i wrócić na "stare śmieci".
- Spakowałeś wszystko, synku? - do pokoju weszła mama chłopaka i rozejrzała się po niemal pustych ścianach.
- Raczej tak. - uśmiechnął się Mike. - Będzie mi brakować tego miejsca.
- To zostań. Przecież nie musisz wyjeżdżać.
- Muszę, mamo. Chcę wrócić do Londynu.
- Do Londynu, czy do Vanessy? - zapytała kobieta z lekkim uśmiechem na ustach.
- Ona już o mnie na pewno nie pamięta. - wzruszył ramionami brunet..
Wstała od stołu i włożyła brudne naczynia do zmywarki. W przedpokoju założyła ulubione trampki i przewiesiła torebkę przez ramię. Z koszyczka, który stał na komodzie wzięła klucze do domu i ostatni raz przejrzała się w ogromnym lustrze, które było częścią rozsuwanej szafy. Założyła na nos okulary przeciwsłoneczne i żegnając się z wujkiem wyszła z domu.. Od razu po wyjściu skierowała się do garażu, z którego wyjęła rower i pojechała do pracy. Kiedy dojechała do końca ulicy jej wzrok padł na niewielki domek z ogródkiem. Co prawda większość domów na jej osiedlu tak wyglądało, ale ten był dla niej wyjątkowy. To tutaj spędzała najwięcej czasu w dzieciństwie. To tutaj w jednym z pokoi - nadal dokładnie pamiętała, w którym, bo przecież jak mogła zapomnieć, który pokój był jej najlepszego przyjaciela i kompana dziecięcych przygód - spędzała prawie każdy dzień i noc podczas wakacji. Na to wspomnienie na jej ustach pojawił się uśmiech, który chwilę później zastąpiły łzy gromadzące się w oczach blondynki.
- Nie rycz, głupia. To on wyjechał i o tobie zapomniał. - westchnęła kręcąc głową i wyrzucając z niej wszystkie myśli..
Aktualnie znajdował się w mieszkaniu jego najlepszego przyjaciela - Tomasa. Siedział na kanapie w niewielkim salonie połączonym z kuchnią, a w jego ręce znajdowała się butelka piwa. To jeden z ostatnich takich dni, kiedy mógł spotkać się 'realnie' z kumplem, bo już za trzy dni nie będzie go w Manchesterze.
- O czym tak rozmyślasz? - zapytał Tomas stawiając na stoliku miskę z chipsami, ale w odpowiedzi uzyskał tylko wzruszenie ramion. - Czyli znowu to samo. Stary, już za trzy dni ją zobaczysz.
- Odbiło ci? Nie chodzi o nią! - warknął Michael.
- To o co?
- Będę tęsknił... chyba. - zaśmiał się i pociągnął łyk piwa z butelki.
- Tylko o mnie nie zapomnij.
- O takim pajacu się nie da.
- Dziękuję za komplement. - uśmiechnął się Tom. - Uprzedziłeś ją, że wracasz?
- A czemu miałbym? - zdziwił się Mike. - Stary, minęło dziesięć pieprzonych lat, ona na bank już o mnie nie pamięta. Nie utrzymywaliśmy kontaktu. A poza tym... Nie mam pewności, że nadal mieszka w Londynie.
- Przyjaźniliście się, na pewno cię pamięta.. Wydaje mi się, że powinna wiedzieć, że syn marnotrawny wraca do domu. - wzruszył ramionami Tomas i cicho się zaśmiał włączając telewizor, co było znakiem, że temat uważa za zawieszony..
Koło 14:00 w The Swift ruch stał się mniejszy, więc Vanessa i Gabriela mogły pozwolić sobie na krótką przerwę. Jak co dzień zrobiły sobie mrożoną kawę i usiadły za barem.. Poznały się właśnie tutaj, jeszcze zanim zdecydowały, że chcą tu pracować. Vanessa przychodziła tutaj codziennie po szkole na szarlotkę, a Gabriela trafiła tu całkiem przypadkiem, kiedy któregoś dnia złapał ją deszcz. Przysiadła się wtedy do blondynki i zaczęły rozmawiać. Od tamtego momentu są nierozłączne...
- Odzywał się? - zapytała niby mimochodem Gaby popijając swoją kawę.
- Nie bądź śmieszna. Przez dziesięć lat tego nie zrobił, więc czemu miałby to zrobić dzisiaj? - zapytała retorycznie Van. Codziennie ich rozmowa podczas przerwy zaczynała się tymi zdaniami. Taka już mała tradycja.
- Tęsknisz czasami za nim?
- Tylko jak przechodzę koło jego domu, a w zasadzie teraz domu Adamsów. Czyli codziennie, albo i nawet kilka razy dziennie. - zaśmiała się sztucznie.
- No tak... Vanny, bo od zawsze nurtowało mnie jedno pytanie. Mogę?
- Jasne. - wzruszyła ramionami blondynka i spojrzała na przyjaciółkę.
- Czemu ty się do niego nie odezwałaś? Przecież...
- To proste, Gaby. Nie chciałam się narzucać.
- Może on myślał tak samo?
- On jest chłopakiem, do cholery! Może jestem staromodna, ale moim zdaniem to facet powinien się starać o kobietę, nie odwrotnie.. Mimo, że miałam niecałe czternaście lat to kochałam go, nie chciałam wyjść na natręta. - wytłumaczyła dziewczyna, a Gabriela pokiwała głową ze zrozumieniem. W tym samym momencie do kawiarni weszło kilka osób. - No to koniec naszej przerwy. - uśmiechnęła się Vanessa i zeskoczyła z barowego stołka, na którym siedziała i podeszła do stolika, który zajęli nowi klienci. - Dzień dobry, witamy w The Swift. Czy mogę zaproponować państwu coś do picia? - zapytała ciągle się uśmiechając..
*
CZEŚĆ KOCHANI!
no to pierwszy za nami!
zaciekawiłam Was choć troszkę, mimo tej początkowej nudy?
zaciekawiłam Was choć troszkę, mimo tej początkowej nudy?
na początku będzie trochę nudno,
ale później się rozkręci (mam nadzieję przynajmniej) :)
ale później się rozkręci (mam nadzieję przynajmniej) :)
uprzedzając pytanie - planuję dodawać rozdziały raz w tygodniu, w weekend :)