wtorek, 27 października 2015

10.


- Ty! - warknęła mrużąc oczy, wskazała palcem chłopaka i podeszła do niego.
- Cześć Gabriela. - uśmiechnął się delikatnie Daniel.
- Nie uśmiechaj się tak.. Co jej zrobiłeś?! - zapytała mierząc go wzrokiem.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się i spojrzał na twarz dziewczyny.. Musiał się trochę pochylić, bo była od niego sporo niższa..
- Nie udawaj.. Mówię o Vanny. Przyszła dzisiaj do pracy cała napuchnięta, z czerwonymi oczami, co wskazuje tylko na to, że przepłakała całą noc.. Mów, co jej zrobiłeś, bo nie ręczę za siebie. - warknęła podpierając się pod boki rękami.
- Nic jej nie zrobiłem. Daj mi spokój.. - Daniel wzruszył ramionami i wyminął dziewczynę podchodząc do Vanessy, która właśnie wyszła z zaplecza i uśmiechała się do niego delikatnie.. W tym samym momencie do kawiarni wszedł Michael, który - mimo podkrążonych oczu - miał szeroki uśmiech na twarzy.
- Hej, Gaby. - powiedział i przytulił dziewczynę na powitanie, a kiedy się od niej odsunął i odnalazł wzrokiem Vanny uśmiech na jego twarzy delikatnie zmalał..
- Cześć. Kac morderca? - zaśmiała się szatynka chcąc odwrócić uwagę kolegi od przytulającej się przy barze pary..
- Nie jest tak źle.. Dostanę dużą kawę i muffinkę czekoladową?
- Oczywiście, chodź. - uśmiechnęła się i ruszyła do baru, a Mike poszedł za nią i zajął jeden z wysokich stołków.. - Cześć. - powiedział i skinął głową w kierunku Vanessy i Daniela, a oni odpowiedzieli tym samym.
- Proszę. Smacznego.
- Dziękuję.. - odpowiedział i zerknął na Daniela, który właśnie opuścił The Swift, a Vanny usiadła za barem obok Gabrieli i uśmiechnęła się do Mike'a.
- Co masz taki dobry humor dzisiaj? - zapytała Gaby.
- Znalazłem pracę idealną dla mnie.
- Wow, gratulacje.. - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna. - Co to za praca?
- Będę trenerem piłki nożnej w tej nowej szkółce, która jest niedaleko.
- Fajnie, że będziesz robił to, co kochasz. - powiedziała z delikatnym uśmiechem Vanessa.
- Też się cieszę, Vanny. - odpowiedział z uśmiechem i dostrzegł, że na to zdrobnienie, którym nazwał dziewczynę jej uśmiech się delikatnie poszerzył.. - Dobra, dziewczyny. Miło się rozmawia, ale muszę lecieć na pierwsze spotkanie z nowym szefem. Trzymajcie kciuki!
- Powodzenia!

niedziela, 18 października 2015

09.

~ notka na dole! przeczytajcie, proszę! ~ 

10 września

     "Nowo otwarta szkółka piłkarska poszukuje chętnych na stanowisko trenera dla grupy wiekowej 12-15 lat! Jeśli jesteś zainteresowany/-a, zadzwoń! 880******" - przeczytał i od razu chwycił telefon zapisując numer w jego pamięci. Zadzwoni później.. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem i schował telefon do kieszeni spodni, po czym poprawił okulary na nosie i ruszył wzdłuż ulicy. Szedł przed siebie, nie wiedział gdzie, musiał po prostu odpocząć od swojego mieszkania, z którego przez ostatni tydzień praktycznie nie wychodził.. Kilkanaście minut później zatrzymał się pod The Swift, nie wiedział nawet, że tak daleko zaszedł.. Przez chwilę wahał się, czy wejść do środka, ale w końcu nacisnął klamkę i pchnął drzwi wchodząc do lokalu, a dzwoneczek jak zawsze zakomunikował przyjście nowego klienta. Od razu za ladą pojawiła się dziewczyna, wyglądająca inaczej niż zwykle ze względu na wyprostowane włosy, na której widok na twarzy bruneta pojawił się uśmiech. Podszedł do baru i zajął jeden ze stołków opierając łokcie o blat..
- Cześć. Co dla ciebie? - zapytała miłym tonem i uśmiechnęła się do niego delikatnie. O co chodzi?!
- Hej.. Kawę mrożoną. - powiedział z uśmiechem, a Vanessa skinęła głową i zaczęła przygotowywać jego zamówienie. - Ładnie wyglądasz w prostych włosach. - palnął zanim zdążył pomyśleć, ale dziewczyna spojrzała tylko na niego i szeroko się uśmiechnęła w geście podziękowania. Dobra, dziwnie się zachowuje..
- Proszę, twoja kawa. - powiedziała stawiając przed nim wysoką szklankę wypełnioną napojem i bitą śmietaną.. Mike skinął głową dziękując i chciał się odezwać, ale w tym momencie dzwoneczek zawieszony nad drzwiami wydał odgłos, a na twarzy Vanessy pojawił się szeroki uśmiech, a oczy zabłysnęły. Michael spojrzał w kierunku drzwi i zauważył dość wysokiego szatyna trzymającego w ręce różową różyczkę.. Kiedy chłopak zamknął za sobą drzwi i zaczął zbliżać się do baru Van podbiegła do niego i mocno przytuliła, a on objął ją w talii unosząc delikatnie i pocałował.. w usta!
- Hej, kochanie. To dla ciebie. - powiedział i wręczył dziewczynie kwiatek, na co ona pocałowała go w policzek.
- Dziękuję.. Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję. Muszę zaraz lecieć do pracy. Ale chciałem cię wcześniej zobaczyć.. - uśmiechnął się spoglądając jej w oczy, a na jej policzkach pojawiły się niewielkie rumieńce.. Michael przyglądał się im z boku, a jego krew zaczęła szybciej płynąć, a pięści mimowolnie się zacisnęły. Wyjął z kieszeni kilka funtów i położył je na ladzie, po czym gwałtownie wstał..
- Muszę lecieć, cześć. - rzucił do Vanessy i skierował się do drzwi, ale zatrzymał go głos dziewczyny.
- Mike, poczekaj.. Chciałabym, żebyś poznał.. Ugh, to Daniel, mój chłopak. A to Michael mój...
- Po prostu Michael.. - powiedział chłopak i uścisnął dłoń Daniela. - Teraz już muszę lecieć. Na razie! - pożegnał się i wyszedł, a Van patrzyła jeszcze kilka sekund na drzwi i nie bardzo wiedziała o co chodziło..
- Dziwny jakiś.. Skąd go znasz? - zapytał Dan spoglądając na blondynkę.
- Długa historia.. Może kiedyś ci opowiem. - uśmiechnęła się. - Muszę wracać do pracy..
- Tak, wiem.. Też już muszę iść. Widzimy się jutro, tak?
- Tak, ale jesteśmy w stałym kontakcie, prawda?
- Oczywiście, kochanie. Pa. - nachylił się i musnął usta Vanessy, po czym z szerokim uśmiechem wyszedł z kawiarni..

środa, 14 października 2015

08.


     Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi. Spojrzała na siedzącego obok niej wujka i westchnęła wstając z kanapy, a mężczyzna obdarował ją szerokim uśmiechem. Kręcąc głową podeszła do drzwi i niechętnie nacisnęła klamkę otwierając je..
- Dobry wieczór, czy to pani zamawiała pizzę? - zapytał sympatycznie wyglądający, szeroko uśmiechnięty, szatyn.
- Tak, tak. Ile płacę? - zapytała sięgając po portfel, który leżał na komodzie.
- 18 funtów... Vanessa Dowson? - zapytał niepewnie zwracając tym uwagę dziewczyny, która spojrzała na niego zaskoczona i dopiero wtedy rozpoznała stojącego przed nią chłopaka.
- Boże, Daniel*, nie poznałam cię. - zaśmiała się podając mu pieniądze i odebrała pudełko z pizzą.
- Nie dziwię się. Nie wyglądam jak ja w tej śmiesznej czapce. - powiedział ze śmiechem wskazując na czerwoną czapkę z daszkiem.. - Dawno się nie widzieliśmy.
- Tak, trochę czasu minęło.. Musimy się zgadać na jakąś kawę, czy coś takiego.
- No właśnie. To może zadzwonię?
- Jeśli tak bardzo chcesz. - zaśmiała się Vanny i oparła się o futrynę spoglądając na chłopaka.
- Chcę. Mam tylko nadzieję, że nie zmieniłaś numeru.
- Nie, jest od zawsze taki sam.
- Super. To... do zobaczenia, Van. - powiedział z uśmiechem i cofnął się od drzwi.
- Do zobaczenia, Daniel. - uśmiechnęła się i weszła do domu z pudełkiem pizzy w ręku. Odłożyła portfel na komodę i weszła do salonu siadając obok wujka na kanapie.
- Co tak długo? - zapytał Mark otwierając pudełko.
- Rozmawiałam z dostawcą. - uśmiechnęła się blondynka. - To Daniel, pamiętasz go?
- Carter? Oczywiście, że pamiętam. Byliście prawie nierozłączni w liceum.. Dawno go nie widziałem, nie spotykaliście się ostatnio.
- Tak, kontakt się nam urwał. Ale mam nadzieję, że nadrobimy. - powiedziała Van, a Mark wbił w nią swoje spojrzenie. - Wiem, co myślisz, ale zapomnij.. Z Michaelem tak łatwo nie będzie. - westchnęła i wzięła kawałek pizzy..

piątek, 2 października 2015

07.


     Od dnia, w którym w drzwiach mieszkania Michaela stanęła Vanessa minęło dokładnie dziesięć dni. Nie, żeby ktoś to liczył.. Mike przez ten czas mało wychodził. Nie miał nikogo z kim mógłby się spotkać, więc nie widział potrzeby, żeby opuszczać mieszkanie.. Chłopak siedział właśnie na swojej jakże wygodnej - o dziwo! - kanapie, a w jego dłoni znajdowała się butelka piwa. Wpatrywał się w ekran telewizora, na którym rozgrywał się właśnie mecz piłki nożnej. Jego ulubiona dyscyplina.. Z trudem oderwał się od oglądanego meczu, kiedy usłyszał dzwonek. Podniósł się z kanapy odstawiając piwo na stolik i przeczesał włosy dłonią podchodząc do drzwi, które szybko otworzył..
- Siema, stary! - zawołał Tomas i rzucił się na Mike'a przyciągając go do męskiego uścisku. Chłopak stał oniemiały i przez kilka sekund nie wiedział co się dzieje, ale po chwili otrząsnął się i odwzajemnił uścisk. Kiedy oderwał się od przyjaciela rozejrzał się po korytarzu w poszukiwaniu Diany, a kiedy ją zauważył na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Rozłożył ramiona i po chwili tulił do siebie przyjaciółkę.
- Cieszę się, że was widzę. - powiedział wpuszczając gości do mieszkania. - Jesteście głodni? Bo tak jakby nie mam nic w lodówce, oprócz piwa i sera żółtego, więc.. Mogę iść do sklepu..
- Nie, nie rób sobie kłopotu, Mike. Zresztą zaraz spadamy do hotelu, chcieliśmy się tylko zameldować. - powiedziała z uśmiechem Diana, a Tomas przytaknął.
- Daj spokój, Di. Może mieszkanie jest małe i ma tylko jedną sypialnię, ale ta kanapa jest naprawdę wygodna! Możecie się zatrzymać u mnie.
- Poważnie? - Tomas spojrzał na przyjaciela, a ten pokiwał energicznie głową i uśmiechnął się. - Nie umówiłeś się z jakąś panienką przypadkiem? Nie chcielibyśmy wam przeszkadzać.
- Nie będziecie nam przeszkadzać.. Będziecie mogli nawet dołączyć. - powiedział całkiem poważnie Michael i poruszał brwiami w górę i w dół.
- Jesteś obrzydliwy! Nie wiem jak ty, kochanie, ale ja jadę do hotelu.. - skrzywił się Tomas, a Mike wybuchnął śmiechem. - No co? Nie mam zamiaru brać udziału w tym... czymś.. Z tobą.
- A co, ja jestem jakiś gorszy? - zapytał, ale w odpowiedzi dostał tylko westchnięcie. - Przecież żartowałem.. Nie umówiłem się z nikim. Nie znam tu praktycznie nikogo. A na poznanie kogoś nie miałem okazji, bo nie wychodziłem..
- Ach.. No dobra, to w takim razie mogę zostać. - odetchnął z ulgą Tommy, a Diana wybuchnęła śmiechem. Ta cała sytuacja była dość komiczna.. Brakowało jej tego, zresztą nie tylko jej.
- Super.. To ja skoczę do sklepu po coś do jedzenia. - uśmiechnął się Mike wstając z kanapy. Z komody zgarnął klucze i portfel, a w przedpokoju założył buty. - Czujcie się jak u siebie! - zawołał i wyszedł z mieszkania kierując się do windy..