niedziela, 16 sierpnia 2015

02.


     Nie mógł spać. Ciągle się wiercił i nie mógł znaleźć wygodnej pozycji. W końcu zrezygnowany wstał z łóżka i podszedł do okna. Uchylił je i wdychał świeże powietrze z zewnątrz. Oparł się o parapet i przymknął powieki, a do jego głowy zaczęły wracać wspomnienia. Nieodłącznym ich elementem były oczy i uśmiech Vanessy. Michael zastanawiał się jak mógł być tak głupi, że nie odezwał się do niej przez te wszystkie lata. Prawda, ona też mogła to zrobić, ale jednak to on wyjechał.. Odetchnął głęboko i zamknął okno wracając do łóżka. Spod poduszki wyjął swój telefon i wszedł w kontakty. Kiedy pod jego palcem znalazł się numer jego przyjaciółki i od wykonania połączenia dzieliło go jedno kliknięcie... Na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz Tomasa. Mike niewiele myśląc odebrał połączenie przeklinając w myślach.
- Czego? - warknął i wygodnie ułożył się na poduszce.
- O, jakie miłe powitanie. Też się cieszę, że cię słyszę.
- Przepraszam, po prostu... Nieważne. Czemu dzwonisz? Jest prawie wpół do drugiej.
- Nie wiem, po prostu miałem przeczucie, że nie śpisz.. - powiedział chłopak. - Wpadniesz jutro, a właściwie dzisiaj, do mnie? Na kolację? Diana chciałaby się z tobą pożegnać. 
- Jasne. O której?
- Siódma, może być?
- Dobra. Będę na pewno. Dobranoc? - powiedział, a raczej zapytał, ale czuł, że sen nadchodzi z czego bardzo się cieszył.
- Dobranoc. - powiedział Tomas, ale ani jeden ani drugi nie zakończył połączenia. Po kilku sekundach Michael westchnął.
- Dobranoc.
- Może 'dobranoc' będzie naszym 'zawsze'? - zapytał Tom z trudem powstrzymując się od śmiechu.
- Spadaj, Brown. - zaśmiał się brunet i zakończył połączenie chowając komórkę pod poduszkę i ułożył się wygodnie zapadając w sen..


     Rano Vanessa obudziła się wypoczęta, co w ostatnim czasie rzadko się jej zdarzało. Praca naprawdę może wykończyć, nawet taka, którą się lubi.. Wstała z łóżka i podeszła do szafy, żeby wybrać ubrania. Po chwili zastanowienia wyjęła czarny kombinezon w kwiatki, po czym zniknęła w łazience.. Kilkanaście minut później wróciła do pokoju i pościeliła łóżko. Była niedziela, więc nie musiała się z niczym spieszyć. Pracę zaczynała dopiero o 11:00, bo wtedy otwierali kawiarnię. Siedziała przez chwilę na łóżku i zastanawiała się co może zrobić. Po chwili postanowiła, że poodkurza. Wyszła z pokoju i chwilę później wróciła z odkurzaczem..
- Vanny! Musisz odkurzać o wpół do dziesiątej?! Próbuję jeszcze spać! - warknął Mark wchodząc do pokoju dziewczyny i wyłączył odkurzacz.
- Przepraszam, myślałam, że już dawno nie śpisz. - wytłumaczyła uśmiechając się przepraszająco do mężczyzny. - No, nie gniewaj się.. - poprosiła.
- Masz szczęście, że cię kocham. - westchnął i złapał za klamkę. - Tylko już nigdy więcej tego nie rób.
- Jasne, wujaszku. - zaśmiała się i udała, że salutuje, po czym włączyła ponownie odkurzacz i dokończyła sprzątanie.. Kiedy wynosiła odkurzacz z pokoju zahaczyła o stojącą na komodzie ramkę, która spadła na podłogę i się potłukła. - Cholera. - szepnęła Van i uklęknęła obok komody zaczynając zbierać szkło. Kiedy już wszystko pozbierała i wyrzuciła odłamki do kosza podniosła zdjęcie, które było w tej nieszczęsnej ramce. Jedyne zdjęcie z rodzicami, jakie się zachowało.. Zrobiło się jej smutno, ale nie przywiązała do tego dużej uwagi, w końcu oni (też) ją zostawili. Włożyła zdjęcie do jednego z albumów, które były ułożone w szufladzie i wyszła z pokoju..

     Siedział w kuchni przy stole, a w dłoni trzymał parujący kubek kawy. Wpatrywał się w okno, po którym spływały krople deszczu. Od razu do jego głowy wróciły obrazy z przeszłości, kiedy to w Londynie padał deszcz, a on i Vanessa nie przejmując się tym, że zmokną biegali po ogrodzie.. Na samo wspomnienie oklapniętych loków dziewczyny na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Cześć. - usłyszał głos taty, który wszedł właśnie do kuchni.
- Cześć, tato.. - westchnął i wziął łyka napoju z kubka, który trzymał w dłoniach. - Masz nadal kontakt z wujkiem Vanessy?
- Tak. Dlaczego pytasz? - zapytał Patrick siadając naprzeciwko syna i spojrzał na niego.
- Chyba powinienem kupić jakieś mieszkanie w Londynie, skoro planuję tam zostać. - wzruszył ramionami chłopak. - Dalej zajmuje się nieruchomościami?
- Z tego co mi wiadomo to tak. Podać ci jego numer?
- Jasne. Dzięki. - uśmiechnął się Mike i wyjął swój telefon, po czym wpisał ciąg cyfr, które podyktował mu ojciec.
- Mam nadzieję, że jak już się tam urządzisz to będziemy mogli cię odwiedzić z mamą.
- Moje drzwi zawsze będą dla was otwarte.. Tylko uprzedźcie wcześniej, że przyjedziecie. - zaśmiał się chłopak, a chwilę później dołączył do niego Patrick..

     Dzwoneczek wiszący nad drzwiami zasygnalizował przyjście nowych gości. Vanessa chwyciła do ręki notesik i już miała iść przyjąć zamówienie, kiedy zauważyła, że przy ladzie stoi jej wujek. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i skinęła głową w celu przywitania się z nim.
- Co tu robisz? - zapytała chowając notes do kieszeni fartucha, który miała zawiązany w pasie.
- Miałem jechać na zakupy, ale dostałem telefon. Dzwonił nowy klient. - powiedział Mark siadając przy barze.
- Chcesz coś do picia?
- Sok pomarańczowy. - westchnął opierając się łokciami o ladę baru i wpatrywał się w blondynkę. Po chwili postawiła przed nim szklankę soku i spojrzała na jego twarz.
- Co to za klient? Rzadko wspominasz o pracy, więc teraz musi to być coś poważnego. - zaśmiała się Van i zaczęła wycierać bar.. Zauważyła, że do kawiarni weszło kilka nowych klientów, ale musiała porozmawiać z wujkiem, dlatego zawołała Gabrielę, żeby ich obsłużyła.
- Dzień dobry, panie Dowson. - uśmiechnęła się szatynka i podeszła do stolika, żeby przyjąć zamówienie od nowych gości.
- Powiesz mi w końcu? - zapytała Vanessa wpatrując się w Marka.
- Dowiesz się niedługo. Na razie muszę wpaść do firmy po katalogi mieszkań. - powiedział mężczyzna zgrabnie wymigując się od odpowiedzi. - Dziękuję za sok. Widzimy się wieczorem w domu, pa Vanny. - dodał z uśmiechem i wstał z miejsca. - Do widzenia, Gaby. - pożegnał się z dziewczyną i wyszedł z kawiarni.
- O co chodzi? - zapytała szatynka podchodząc do przyjaciółki.
- Nie mam pojęcia, ale coś mi tutaj nie pasuje..

     Poprawił kołnierzyk koszuli i delikatnie nacisnął dzwonek. Po kilku sekundach drzwi się otworzyły, a przed nim pojawił się jego przyjaciel. Przywitał go szerokim uśmiechem i wpuścił do mieszkania. Od razu skierowali się do 'salonu', gdzie stał już nakryty stół.
- Cześć, Mike. - powiedziała Diana* uśmiechając się do chłopaka i mocno go przytuliła.
- Hej. Dziękuję za zaproszenie. - powiedział chłopak i uśmiechnął się promiennie. - Przyniosłem wino, mam nadzieję, że będzie pasować do kolacji.
- Nie musiałeś.
- Przestań Di, głupio bym się czuł.. - wzruszył ramionami Michael.
- No dobrze.. Siadajmy, bo nam zapiekanka wystygnie. Kochanie, otworzysz? - zapytała dziewczyna podając wino Tomasowi.
- Jasne, już się robi. - uśmiechnął się chłopak i wyjął z szuflady korkociąg.
- Mmmm, jak pięknie pachnie. Na pewno będzie pyszna.
- Już się tak nie podlizuj, Watson. - zaśmiał się Tomas i nalał wina do kieliszków. - Proponuję najpierw wznieść toast. - powiedział biorąc do ręki jeden z trzech kieliszków. - Za naszego drogiego przyjaciela, Michaela, który już pojutrze zaczyna nowe życie w starym Londynie.
- Za Mike'a. - dodała Diana i napiła się wina.. - Smacznego, chłopcy. - dodała po chwili siadając do stołu i zaczynając jeść..

     Wyszła z kawiarni i z przykrością stwierdziła, że zanosi się na deszcz. Westchnęła pod nosem i podeszła do swojego roweru, który był przypięty do płotka przed lokalem. Odpięła go chowając kluczyk do torebki i wsiadła na niego odjeżdżając. Po kilku minutach obok niej zatrzymał się samochód. Dziewczyna spojrzała w lewo i uśmiechnęła się delikatnie.
- Zaraz będzie padać, podwiozę cię. - powiedziała Gaby wskazując na siedzenie pasażera.
- Daj spokój, poradzę sobie. Nie jestem z cukru. - zaśmiała się Vanessa. - Zresztą lubię deszcz. - wzruszyła ramionami. To prawda, zawsze z Michaelem biegali w deszczu... Pokręciła głową odganiając od siebie te myśli. - Do jutra, Gaby. - powiedziała machając do przyjaciółki i odjechała w kierunku domu... Po chwili poczuła jak pierwsze krople spadają na jej plecy, a już kilka sekund później była cała mokra... Odstawiła rower do garażu i weszła do domu zdejmując przemoczone buty. Przeszła przez przedpokój i weszła do łazienki, z której wzięła ręcznik i zaczęła wycierać mokre włosy.
- Chyba muszę ci kupić samochód. - zaśmiał się Mark widząc przemoczoną dziewczynę. - Zrobię ci herbaty, na pewno zmarzłaś.
- Nie potrzebuję samochodu, wystarczy mi rower. - westchnęła odkładając ręcznik na pralkę. - Pójdę się przebrać.
- Vanny!
- Tak?!
- Nie mam ochoty robić kolacji.. Może być pizza?
- A powiesz mi co to za klient?
- Nie. Mogę ci tylko powiedzieć, że go znasz. I to bardzo dobrze. - powiedział niepewnie mężczyzna spoglądając na twarz bratanicy.
- Okeeej.. To w takim razie poproszę wegetariańską. - uśmiechnęła się i pobiegła do swojego pokoju, żeby zmienić przemoczone ubrania..


*


do następnego, kochani! ♥


* - Diana - zaglądnijcie do 'bohaterów' ;)