poniedziałek, 24 sierpnia 2015

03.


     Wrócił do pokoju po ostatnie pudło z jego rzeczami i ostatni raz omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie. Żal było mu opuszczać to miejsce. Mimo wszystko przez ostatnie dziesięć lat bardzo się z nim związał, ale cóż.. Trzeba iść naprzód. Wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi, po czym wyszedł przed dom. Włożył pudło do samochodu* i z lekkim uśmiechem podszedł do rodziców.
- No to.. chyba mam wszystko. - powiedział stając naprzeciwko mamy.. - Nie płacz. Londyn wcale nie jest tak daleko. Będę przyjeżdżał, ale wy też możecie mnie odwiedzić. - dodał i przytulił kobietę.
- Wiem, ale przyzwyczaiłam się, że jesteś tutaj.. - szepnęła Alice wtulając się w ciało syna. - Uważaj na siebie. Zadzwoń jak dojedziesz.
- Zadzwonię. - uśmiechnął się podchodząc do taty.
- Powodzenia, synu. Szerokiej drogi.
- Dzięki, tato... No to na mnie czas. Do zobaczenia.. Kocham was. - powiedział i wsiadł do samochodu. Zapiął pasy, odpalił silnik i ostatni raz machając rodzicom odjechał..


     Weszła do kuchni* ubrana w koszulę w czerwono-czarną kratę, czarną bokserkę i dżinsowe spodenki. Nalała sobie soku do szklanki i otworzyła lodówkę, żeby znaleźć coś, co mogłaby zjeść na śniadanie.
- Zostawiłem ci trochę jajecznicy na patelni. - powiedział Mark, który wszedł do kuchni poprawiając krawat. - I w ekspresie jest świeża kawa.
- Dzięki. - uśmiechnęła się Vanessa. - Myślałam, że już wyszedłeś. - powiedziała nakładając sobie jajecznicę na talerz i usiadła do stołu.
- Jeszcze nie. W zasadzie jestem spóźniony, ale trudno.. Do późna przeglądałem katalogi mieszkań. Wiesz, dla tego nowego klienta.
- Wiem, dla tego, o którym nic mi nie powiedziałeś. - zaśmiała się dziewczyna.
- Dowiesz się kto to już dzisiaj wieczorem. Ma wpaść przejrzeć oferty.
- Nie może tego zrobić u ciebie w firmie? Nigdy żaden z twoich klientów nie przychodził do nas..
- Ten jest, jakby to powiedzieć, wyjątkowy. - uśmiechnął się mężczyzna. - Nie może tego zrobić w firmie, bo dopiero dzisiaj przyjeżdża do miasta. Nie mogliśmy umówić się na konkretną godzinę, dlatego zaprosiłem go do nas.. W czym problem, Vanny?
- W niczym, po prostu nie lubię jak przychodzą do nas goście. - wzruszyła ramionami kończąc jeść śniadanie.
- Daj spokój.. Lecę. Do później, mała. Kocham cię. - powiedział i wyszedł z kuchni.
- Też cię kocham, Mark! - zawołała, a po chwili usłyszała trzaśnięcie drzwiami..

     Zaparkował przed hotelem i wyjął jedną z walizek z samochodu, po czym wszedł do budynku. Od razu jego kroki skierowały się do recepcji, w której za ladą siedziała młoda brunetka. Uśmiechnął się szeroko do dziewczyny i oparł rękami o ladę.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała, jak zdążył przeczytać na identyfikatorze, Madison.
- Dzień dobry. Miałem rezerwację na nazwisko Watson. - powiedział z uśmiechem i rozejrzał się po hotelowym holu.
- Mogłabym prosić jakiś dokument tożsamości?
- Tak, oczywiście. - uśmiechnął się i wyjął portfel, a następnie podał dziewczynie dowód.
- Zgadza się. Michael Watson. Pokój 72. - powiedziała i oddała chłopakowi dokument razem z kartą, która miała posłużyć za klucze do pokoju. - Windą na drugie piętro, a później w lewo. - dodała z uśmiechem. - Miłego pobytu.
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnął się Mike i ciągnąc za sobą walizkę ruszył do windy.. Po kilku chwilach był już w swoim hotelowym pokoju, gdzie miał spędzić najbliższe dni. Od razu po przekroczeniu progu usiadł na łóżku i wyjął telefon, po czym zadzwonił do mamy..
- Mikey, nareszcie. Zaczynałam się już martwić. - powiedziała kobieta z ulgą w głosie. - Jak podróż?
- Wszystko dobrze, mamo. Jestem już w hotelu..
- To dobrze. A kiedy spotykasz się z Markiem?
- Dzisiaj wieczorem, zaprosił mnie do domu.. - powiedział chłopak. - Trochę się denerwuję. - dodał po chwili drżącym głosem.
- Dlaczego, synku? 
- Dawno tam nie byłem.. Poza tym Vanessa.. Nie wiadomo jak zareaguje na mój widok.
- Będzie dobrze, zobaczysz. - uspokoiła go Alice, a na ustach chłopaka pojawił się delikatny uśmiech. - Zadzwoń po spotkaniu. 
- Dobrze, zadzwonię. Pa, mamo. - powiedział i rozłączył się, ale nie chował jeszcze telefonu.. Wybrał kolejny numer i przyłożył komórkę do ucha. Jeden sygnał, drugi, trzeci...
- Dojechałeś? - w słuchawce odezwał się głos Tomasa.
- Tak, jestem w hotelu. Zaraz idę na miasto, muszę sobie przypomnieć te ulice. - zaśmiał się kładąc na łóżku. Wygodne.
- Czyli jeszcze się z nią nie widziałeś..
- Nie, Tommy. Ale możliwe, że wieczorem ją zobaczę. Spotykam się z jej wujkiem w sprawie mieszkania..
- No tak... Daj znać, czy bardzo cię pobiła. - zaśmiał się chłopak. - A tak poważnie to.. trzymam kciuki.
- Dzięki. Będzie mi to chyba potrzebne.. - westchnął Mike i przymknął powieki..

    Vanessa usiadła na wysokim barowym stołku, a naprzeciwko niej zajęła miejsce Gabriela. Dziewczyny miały właśnie przerwę i jak co dzień usiadły przy barze popijając mrożoną kawę. Gaby zamieszała słomką swój napój i spojrzała na przyjaciółkę, która w skupieniu wpatrywała się w krajobraz za oknem kawiarni. Znowu zbierało się na deszcz, ale to nic dziwnego, w końcu są w Anglii, tutaj taka pogoda jest normalna..
- Odzywał się? - zapytała niepewnie szatynka, a Van spojrzała na nią i zmarszczyła brwi, na co dziewczyna tylko się uśmiechnęła.. - Co byś zrobiła, gdyby okazało się, że wrócił? - zapytała tym razem bardziej pewnie.
- Sama nie wiem.. Nie myślałam nad tym, bo wiem, że to się nie stanie. Po co miałby wracać do Londynu? - wzruszyła ramionami popijając swoją kawę.
- To teraz się nad tym zastanów.. No dalej, Vanny. Co byś zrobiła, gdyby Mike wrócił? - ponowiła pytanie i wpatrywała się w przyjaciółkę oczekując odpowiedzi. Po kilku sekundach ciszy Vanessa na nią spojrzała i uśmiechnęła się delikatnie.
- Nic.
- Jak to? - zdziwiła się Gabriela. - Przecież nie widzieliście się, ani nie rozmawialiście ze sobą dziesięć lat. Na pewno byś coś zrobiła!
- Jedyną rzeczą jaką bym zrobiła byłoby ignorowanie go.. Nic więcej. W ogóle skończmy ten idiotyczny temat i całe to 'gdybanie'. Michael nie wróci, Gaby. Teraz jego życie toczy się w Manchesterze. Mimo, że bardzo chciałabym go zobaczyć..
- A gdyby zadzwonił? Nawet przez przypadek.. Wygarnęłabyś mu wszystko, co leży ci na sercu?
- Gabriela, prosiłam, żebyśmy skończyły ten temat. - powiedziała blondynka i zeskoczyła z barowego stołka i zabrała się za wycieranie stolików..

     Wyszedł z hotelu i postanowił przejść się ulicami Londynu, żeby przypomnieć sobie trochę to miasto. Najpierw skierował się do parku, który znajdował się naprzeciwko hotelu. Przechadzał się alejkami i co chwilę posyłał uśmiech ludziom, których mijał. Miał dobry humor. Cieszył się, że wrócił. Ale z drugiej strony trochę się denerwował. Nie wiedział jak na jego widok zareaguje Vanessa. Zawalił, nie dzwonił. Wiedział, że popełnił błąd, ale czasu nie cofnie. Nawet nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. Ale w dalszym ciągu ją kochał, była dla niego jak... siostra? A może nawet i ktoś więcej.. Pospacerował jeszcze jakiś czas po parku, a kiedy zauważył na niebie ciemne chmury stwierdził, że czas wracać, bo zaraz się rozpada. W drodze powrotnej przechodził koło jakiejś kawiarni i wtedy właśnie dotarło do niego, że nie pił kawy. Nacisnął klamkę i pchnął drzwi, a mały dzwoneczek zawieszony nad nimi zasygnalizował, że ktoś wszedł do środka. Chłopak rozejrzał się dookoła i uśmiechnął się delikatnie. Ładnie tu. Za barem zauważył średniego wzrostu szatynkę, bardzo ładną szatynkę. Podszedł do lady i uśmiechnął się w jej kierunku, co odwzajemniła.
- Witamy w The Swift. Podać coś? - zapytała spoglądając w jego oczy.
- Oddam wszystko za podwójną espresso.. Na wynos jeśli można. Zaraz będzie padać, a muszę jeszcze wrócić do hotelu. - powiedział z uśmiechem, a dziewczyna skinęła głową i zabrała się za robienie kawy..
- Jak masz na imię? - zapytała trzymając w dłoni marker, a w drugiej kubek z kawą.
- Michael. - odpowiedział i popatrzył jak dziewczyna starannie zapisuje imię na kubku. - Jak w Starbucks'ie. - zaśmiał się, kiedy trzymał już w dłoni swoją kawę.
- Taka mała inspiracja. - wzruszyła ramionami szatynka. - Gabriela.
- Ładnie. - powiedział z uśmiechem. - Chętnie bym jeszcze z tobą porozmawiał, ale sama rozumiesz. Nie chcę zbytnio zmoknąć pierwszego dnia w Londynie. - dodał i wskazał na drzwi.
- Jasne. Długo zostajesz?
- Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to już chyba na zawsze. - powiedział z uśmiechem i puścił Gaby oczko. - Do zobaczenia. - odwrócił się i wyszedł z kawiarni kierując się do hotelu..

     Była już 18:00, co oznaczało, że praca Vanessy i Gabrieli dobiegła końca. Dziewczyny przebrały się w swoje ubrania i żegnając się z szefem, wyszły z kawiarni. Van podeszła do swojego roweru i odpięła go od płotka, a Gaby otworzyła samochód. Pożegnała się z przyjaciółką pocałunkiem w policzek i odjechała, a Van wsiadła na rower i wolnym tempem kierowała się do domu. Nie spieszyła się, bo przecież u Marka miał być klient. Nie miała ochoty na spotkanie z tym.. kimś, dlatego wybrała dłuższą drogę. Jechała i rozmyślała. Głównie w jej głowie ciągle odbijało się pytanie, które zadała jej Gaby. Co zrobiłaby, gdyby Mike wrócił? Nie wie. Przecież to się nie stanie.. Chociaż dzisiaj przez chwilę miała wrażenie, że był w The Swift. Nie widziała tego klienta, ale sposób, w jaki powiedział "do zobaczenia" do jej przyjaciółki. Ten głos był dziwnie znajomy. Oczywiście był dużo dojrzalszy, ale jednak..
- Nie, popadasz w paranoję, Vanessa. To nie był twój Michael. - szepnęła do siebie i zatrzymała się na chodniku przed domem. Zauważyła, że na podjeździe stoi jakiś samochód, czyli klient Marka jest w środku. Westchnęła i schowała rower do garażu, po czym weszła do domu.
- Vanny?! - usłyszała głos wujka dobiegający z salonu, ale nie odpowiedziała. Weszła do kuchni i nalała sobie soku, wzięła jabłko do ręki chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. - Vanessa, chodź tutaj na moment! - zawołał ponownie, a dziewczyna przewróciła oczami. Postawiła sok w przedpokoju na komodzie i weszła do salonu*.
- Dobry wieczór. - powiedziała starając się, żeby jej głos brzmiał na jak najmniej zirytowany. Mężczyzna siedzący tyłem do niej na kanapie odwrócił się, a ona wbiła w niego wzrok. Nie, to niemożliwe. Ale te oczy. Są dziwnie znajome. To samo hipnotyzujące spojrzenie. Te same iskierki. Ale przecież wyjechał. To nie może być on!
- Cześć, Vanny. - powiedział wstając z kanapy i stanął dokładnie naprzeciwko niej.
- Michael? - szepnęła wpatrując się w jego twarz, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy..



*



pierwsze spotkanie!
jak to się dalej potoczy? jakieś pomysły?


przepraszam, że dopiero dzisiaj dodaję, ale nie miałam czasu w weekend :)


* - samochód: Toyota Land Cruiser 150
* - kuchnia (klik)

* - salon (klik)