poniedziałek, 30 listopada 2015

13.


miał być wczoraj, wiem.. przepraszam za ten poślizg :*
notka na dole!

     Otworzyła oczy i leniwie przetarła twarz dłońmi podnosząc się do pozycji siedzącej, a jej wzrok natychmiast powędrował na wiszący na ścianie zegar. 17:55.
- Cholera jasna! - krzyknęła i zerwała się z salonowej kanapy pędząc do swojego pokoju. Mike miał przyjść za pięć minut, a ona nie była w ogóle gotowa. Drzemki się jej zachciało.. Przebrała dresy na zwykłe bordowe rurki, a na biały top zarzuciła czarny sweterek na guziki, i weszła do łazienki. Poprawiła makijaż, a włosy związała w coś, co miało być kokiem.. Weszła do kuchni dokładnie w tym momencie, kiedy Mark otwierał drzwi wejściowe.
- Mike, cześć. - powiedział radośnie mężczyzna i wpuścił chłopaka do środka. - Vanny!
- Nie krzycz tak, jestem w kuchni. - powiedziała wychodząc do przedpokoju. - Ubiorę tylko buty i możemy iść..
- Van, bo.. - zaczął Michael zwracając tym uwagę blondynki, która spojrzała na niego wyczekująco. - Tak pomyślałem, że może..
- Zostaniemy u mnie? - zapytała, a chłopak niepewnie przytaknął. - Boże, jak dobrze. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. - westchnęła z szerokim uśmiechem. - To co, pizza? - zapytała sięgając po telefon.
- Zdecydowanie. - zaśmiał się Mike.
- Mark, chcesz pizzę?!
- Nie wychodzicie? - zapytał zaskoczony.
- Nie.. A mamy wyjść?
- Dlaczego? Zostańcie, przynajmniej się nie będę nudził.. Dla mnie wegetariańska.. Chodź, Mike, wybierzemy jakiś film. - uśmiechnął się i razem z chłopakiem zniknął w salonie...



*

     Przebudziła się i chciała zmienić pozycję, w której leżała, ale napotkała opór. Otworzyła oczy i zauważyła śpiącego Michaela, który mocno przytulał ją do swojej klatki piersiowej. Dziewczyna jak najdelikatniej potrafiła wyswobodziła się z uścisku chłopaka i otuliła go kocem, a sama usiadła na podłodze i zaczęła mu się przyglądać..
- Czemu mi uciekłaś? - zapytał szeptem nie otwierając oczu, co trochę przestraszyło blondynkę.
- Nie powinniśmy spać w takiej pozycji.. - również szepnęła.
- Pewnie masz rację.. - stwierdził i usiadł na kanapie. Poklepał miejsce obok siebie, a Vanessa wstała z podłogi i usiadła obok niego. - Mark ma kogoś..
- Skąd taki wniosek?
- Nie widziałaś, że cały czas zerkał na telefon? Pisał z kimś i ciągle się uśmiechał..
- To jeszcze nie znaczy, że kogoś ma.
- Zazdrosna jesteś? - zaśmiał się trącając ją łokciem.
- Nie. Po prostu...
- Oj, przyznaj się. W końcu przez ostatnie lata to ty byłaś na pierwszym miejscu. Byłaś jedyną kobietą w jego życiu.
- No dobra, może trochę jestem zazdrosna, ale.. Bardzo bym chciała, żeby znalazł sobie w końcu dziewczynę. Taki facet nie może być sam..
- Tym bardziej, że ty niedługo założysz własną rodzinę.
- Co? Bez przesady. - westchnęła ze śmiechem. - Nie spieszy mi się.. A poza tym Daniel nie jest odpowiednim kandydatem..
- Dlaczego?
- Dobrze wiesz dlaczego, nie każ mi tego mówić głośno..
- Dobra.. Idziemy spać? - zapytał chłopak.
- Moje łóżko jest wygodniejsze od tej kanapy. I przede wszystkim jest większe.. Chodź. - powiedziała i pociągnęła chłopaka za rękę.. Kilka minut później leżeli obok siebie otuleni kołdrą i próbowali zasnąć.. Mike zerknął na leżącą obok niego Vanessę i pocałował ją w czoło.
- Dobranoc, Vanny. - szepnął.
- Dobranoc, Mikey...

***
kilka dni później...

- Tak, wiem.. Pamiętam.. Dobrze, ale nie liczcie na wiele z jej strony.. Nie było was... Muszę kończyć. Cześć. - powiedział widząc, że Vanessa wchodzi do kuchni i natychmiast się rozłączył chowając telefon do kieszeni. Zerknął na bratanicę i uśmiechnął się miło w jej kierunku. - Jak się spało?
- Wyjątkowo dobrze. - uśmiechnęła się nalewając sobie kawy. - Z kim rozmawiałeś?
- Z nikim ważnym.. Była burza, nie obudziła cię?
- Nie, spałam jak zabita.
- To dobrze.. Muszę lecieć, kochanie. - powiedział i pocałował dziewczynę w czoło. - Masz jakieś plany na wieczór?
- Nie, zostaję w domu. Dlaczego pytasz?
- Tak tylko. Może zjemy chińszczyznę na kolację?
- Może być. - wzruszyła ramionami patrząc podejrzliwie na wujka.
- To kupię jak będę wracał z firmy.. Aha, nie obrazisz się jeśli przyjdzie ktoś jeszcze? - zapytał delikatnie się uśmiechając.
- Nie.. Spieszyłeś się chyba.
- No tak.. Pa, Vanny. - powiedział i znowu cmoknął czoło dziewczyny, po czym wyszedł z domu..
- Dziwne.. - westchnęła i wzruszyła ramionami biorąc się za przygotowywanie śniadania. Dzisiaj był jeden z tych nielicznych dni, kiedy mogła pozwolić sobie na porządne śniadanie. Nigdzie się nie spieszyła, nie miała żadnych planów. Wolny dzień - tego jej brakowało..

     Dzwonek zadzwonił dokładnie w tym samym momencie, kiedy Hazel i Gus mieli się pocałować.. Zirytowana Vanessa rzuciła książkę* na łóżko i wyszła z pokoju, kierując się do drzwi. Nacisnęła klamkę, a przed nią pojawił się uśmiechnięty Mike.
- Cześć, co ty tu robisz? Zapomniałam o spotkaniu, czy coś? - zapytała nieco zaskoczona wpatrując się w przyjaciela.
- Nie. Byłem w The Swift, ale ani ciebie ani Gaby nie było. Ten blondyn, Simon chyba, powiedział, że macie dzisiaj wolne. Pomyślałem, że pewnie siedzisz w domu, więc jestem..
- Jaki ty jesteś wspaniałomyślny. - zaśmiała się dziewczyna odsuwając się od drzwi. - Wchodź.. Chcesz herbaty?
- Jasne.. - powiedział wchodząc do środka i zamknął za sobą drzwi. Zdjął w przedpokoju buty i wszedł do kuchni.
- Czemu nie jesteś w pracy?
- Piątek jest, nie mam treningu. Pracuję jutro. Powinnaś się już nauczyć. - zaśmiał się kręcąc karcąco głową.
- Oj dobrze, przepraszam.. - uśmiechnęła się stawiając przed chłopakiem kubek z herbatą.
- Co jest? - zapytał Mike zerkając na Vanessę, która wpatrywała się w swój napój..
- Nic.
- Widzę właśnie to twoje nic.. Gadaj.
- Mam dziwne przeczucie, że zdarzy się coś.. Nie wiem jak to określić..
- Czemu tak myślisz?
- Sama nie wiem. Jakieś takie przeczucie po prostu. Ale nie ważne..
- Dobra. To co robimy? - zapytał uśmiechając się..

*

Nadawca: Mark
Możemy się spotkać? 

Nadawca: Mike
Coś się stało?

Nadawca: Mark
To nie na telefon. Masz czas o 15? Mam wtedy przerwę.

Nadawca: Mike
Jasne. Gdzie się spotkamy? 

Nadawca: Mark
Może mógłbym wpaść do ciebie?

Nadawca: Mike
Ok, w takim razie będę czekał.

     Nie rozumiał o co może chodzić, ale zaczynał się trochę denerwować. Miał przeczucie, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych.. Spojrzał na Vanessę, która leżała na łóżku i pochłaniała kolejną stronę książki. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem i odetchnął głęboko podchodząc do dziewczyny.
- Muszę iść. - powiedział nachylając się nad nią, ale ona nawet na niego nie spojrzała. - Vanny, mówię do ciebie.. - znowu nic, dlatego posunął się do bardzo ryzykownego kroku, zabrał dziewczynie książkę za co został skarcony morderczym wzrokiem. - Chciałem się pożegnać.
- Chciałam się dowiedzieć co z Augustusem!
- Mogę ci powiedzieć, Diana paplała o tej książce bez przerwy.. Więc przystojny i romantyczny Gus...
- NIE! - krzyknęła zatykając sobie uszy, a Mike wybuchnął śmiechem.. - No co?
- Nic, zapomniałem, że tak mocno wczuwasz się w sytuację przedstawioną w książkach, które czytasz.. Muszę iść.
- W porządku.. Ale oddasz mi książkę?
- Oddam jak mnie przytulisz. - uśmiechnął się rozkładając ramiona, a kilka sekund później tulił do siebie Vanessę. - Do zobaczenia, Vanny. - cmoknął ją w policzek i oddał jej własność, po czym wyszedł...

- Dzięki, że zgodziłeś się ze mną spotkać. - powiedział siadając przy stole, a Mike zajął miejsce naprzeciwko niego.
- Nie ma sprawy.. O co chodzi?
- Niektóre rzeczy zaczynają się komplikować.. - westchnął Mark przeczesując włosy palcami.
- To znaczy? Możesz mówić jaśniej?
- To znaczy, że Vanessę czekają teraz naprawdę trudne chwile, bo... - zawiesił głos spoglądając na bruneta znacząco.
- Nie powiesz mi chyba, że.. - nie musiał kończyć, Mark wiedział co chce powiedzieć i szybko skinął głową przytakując. - Po piętnastu latach?! Co oni sobie myślą?!
- Nie wiem. Też się nad tym zastanawiałem. Mój brat zawsze był mistrzem idiotyzmu, ale to już przechodzi ludzkie pojęcie.. Zostawili ją, skazali ją na cierpienie, a teraz...
- Rozmawiałeś z nią? - zapytał Michael.
- Nie, najpierw chciałem powiedzieć tobie.. Nie mam odwagi jej powiedzieć.
- Będziesz musiał to zrobić i to jak najszybciej.
- Wiem i cholernie się tego boję...

*
* - jakby się ktoś nie domyślił, chodzi o "Gwiazd naszych wina" :)

krótko, nie ciekawie, wiem.. ale nie będzie mnie tutaj przez ok. 2 tygodnie i nie chciałam zostawiać Was bez rozdziału tak długo..
pewnie domyślacie się o co chodzi z tymi 'trudnymi chwilami' i może wydawać się Wam dziwne czemu nie napisałam wprost tylko tak krążę wokół tematu.. ale niedługo się wszystko wyjaśni!

początek grudnia będzie dla mnie okropny! możecie mi współczuć! klasyfikacja semestralna - trzeba jakoś ogarnąć oceny (bo w końcu klasa maturalna), a do tego jeszcze duuużo innych spraw do załatwienia..
no, ale cóż.. jakoś muszę to przetrwać.. :)