sobota, 21 listopada 2015

12.


27 września

- Jesteś pewna, że sobie poradzisz? Źle się czuję z tym, że zostawiam cię tutaj samą. - powiedziała Vanessa zakładając szarą bluzę. Pogoda dzisiaj nie rozpieszczała, ale nic dziwnego w końcu jest jesień..
- Oj, jestem pewna.. Leć, skoro musisz. - uśmiechnęła się Gaby. - I tak o tej porze ruch jest znikomy. A poza tym na spokojnie będę mogła posprzątać lokal przed jutrem.
- No dobrze.. Pamiętaj, że gdybyś potrzebowała pomocy to jestem pod telefonem. Możesz w każdej chwili zadzwonić.
- Wiem, Vanny, ale poradzę sobie.. Idź już, bo spóźnicie się na to lotnisko. - powiedziała Gabriela i niemalże wypchnęła przyjaciółkę za drzwi.
- Ok, do jutra. - westchnęła Van i ruszyła przed siebie kierując się na parking, na którym czekał na nią Mark.. Dziewczyna wsiadła do samochodu i obdarzyła wujka szerokim uśmiechem. - Dziękuję, że przyjechałeś.
- Nie ma sprawy.. To co, na lotnisko? - zapytał mężczyzna przekręcając kluczyk w stacyjce.
- Tak..
- Pasy, kochanie.
- Pamiętam, tato.. - zaśmiała się blondynka i posłusznie zapięła pasy dokładnie wtedy, gdy Mark wyjechał z parkingu i włączył się do ruchu..

     Telefon Vanessy dał o sobie znać, więc dziewczyna pospiesznie wyjęła go z torebki i natychmiast odebrała przychodzące połączenie:
- Halo?
- Gdzie jesteś? Przyjechałem po ciebie, ale Gaby mówi, że już wyszłaś.. O czym mi nie powiedziałaś? - usłyszała po drugiej stronie wkurzony głos Daniela, a na jej twarzy pojawił się grymas.
- Jadę na lotnisko.. Mówiłam ci, że przylatują dzisiaj rodzice i przyjaciele Michaela. Znowu zapomniałeś.. - westchnęła. - Pewnie o jutrzejszej imprezie też zapomniałeś, bo czemu miałbyś pamiętać!
- Masz rację, czemu miałbym pamiętać.. To nie jest mój przyjaciel. - warknął Daniel. - Idę tam tylko ze względu na ciebie, bo wiem jakie to dla ciebie ważne.. - dodał już spokojniejszym tonem.
- Jasne..
- Oj, Vanny, nie denerwuj się. Przepraszam. Zapomniałem, ale przecież każdemu się może zdarzyć..
- Dobrze, ja też przepraszam. Stresuję się przed jutrem po prostu.. Chciałabym, żeby wszystko poszło po mojej myśli.
- I tak będzie.. Z kim jedziesz na to lotnisko?
- Z wujkiem.
- Pomieścicie się wszyscy? Może też przyjadę i kogoś zgarnę? - zaproponował, a Vanessa zmarszczyła brwi jakby intensywnie nad czymś myślała. Zerknęła na tylne siedzenie w samochodzie Marka i wtedy ją olśniło..
- W sumie, jeśli możesz, to przyjedź.. Nie przemyślałam, że to jednak cztery osoby. - zaśmiała się dziewczyna.
- Dobrze, kochanie. To za chwilę będę. 
- Dziękuję. - powiedziała i zakończyła połączenie chowając telefon do torebki.. - Daniel przyjedzie, więc może my zabierzemy Dianę i Tomasa, a ty Watsonów?
- Nie ma problemu. - uśmiechnął się Mark parkując przed budynkiem lotniska. - Jesteśmy.. O której mieli przylecieć?
- O wpół do szóstej, Tommy pisał, że lot jest trochę opóźniony.
- W takim razie mamy jeszcze trochę czasu.. Może kawa? Wiem, że pewnie nie jest tak dobra jak w The Swift, ale..
- Kawa to dobry pomysł. Napiszę do Dana, gdzie będziemy, żeby mógł nas bez problemu znaleźć. - uśmiechnęła się i wysiadła z samochodu, po czym napisała sms do chłopaka i razem z wujkiem weszła na lotnisko..

     Stali w sali przylotów i czekali na swoich gości. Niestety w tym tłumie, nie mogli dostrzec tych czterech osób, na których obecności najbardziej im zależało.. Vanessa ciągle stawała na palcach, żeby mieć większe pole widzenia, ale nic jej to nie dawało - w dalszym ciągu nic nie widziała, a już na pewno nie przyjaciół i rodziców Michaela.. W końcu po kilku minutach wpatrywania się w ogromne drzwi, którymi wchodzili pasażerowie samolotu z Manchesteru, oczekiwanie dobiegło końca. Kiedy Vanny zobaczyła państwa Watsonów rzuciła się biegiem w ich kierunku. Dopiero, kiedy ich ujrzała dotarło do niej jak bardzo tęskniła za tymi ludźmi, którzy przez parę ładnych lat byli dla niej rodzicami..
- Vanessa, kochanie. - szepnęła Alice mocno tuląc do siebie drobne ciało dziewczyny. - Tak bardzo tęskniłam.. Boże, jak ty wyrosłaś. - uśmiechnęła się odsuwając delikatnie, a już kilka sekund później blondynka była tulona przez Patricka.
- Dobrze cię widzieć, słoneczko. - powiedział mężczyzna i pocałował Van w czoło odsuwając się od niej.
- Jak ja za państwem tęskniłam.. - szepnęła dziewczyna pociągając lekko nosem i starła łzy z policzków, a następnie przywitała się z Dianą i Tomasem.. - Chodźmy.. Zarezerwowałam wam pokój w hotelu, zaraz was tam odstawimy z Danielem.
- Kto to Daniel? - zapytał Tomas ciągnąc za sobą walizkę.
- Mój chłopak, zaraz go poznacie.. A państwo, oczywiście, zostajecie u nas. Wujek nie zgodził się, żebyście spali w hotelu.
- Cały Mark. - zaśmiała się Alice.. Kiedy już podeszli do Marka i Daniela nie obyło się bez czułych powitań i przedstawiania sobie wszystkich.. Po kilku minutach mogli już spokojnie opuścić lotnisko..
- Mike się nie domyśla? - zapytała Diana, kiedy siedzieli już w samochodzie Daniela i jechali do hotelu.
- Nie. Nawet chyba sam zapomniał o swoich urodzinach.
- A to całkiem możliwe.. Już kilka razy mu się to zdarzyło. - powiedział Tomas, po czym cicho się zaśmiał, a Vanessa mu przytaknęła.. Doskonale pamiętała jedną z takich sytuacji..
     Wbiegła do pokoju przyjaciela z kilkoma balonami w ręce i małą czekoladową muffinką, w którą wbita była zapalona świeczka..
- Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! - zaczęła śpiewać, a Michael patrzył na nią zaskoczony.. Odłożył telefon na łóżko i podszedł do uśmiechniętej Vanessy.
- Pomyliłaś daty, skarbie. - zaśmiał się wyjmując z ręki dziewczyny balony.
- No chyba ty!
- No nie.. Mam urodziny 28 września, a dzisiaj jest 27. To jutro, nie dzisiaj. - tłumaczył wolno, jak pięcioletniemu dziecku..
- Mike proszę cię, nie rób ze mnie idiotki.. Zapomniałeś o własnych urodzinach! - zaśmiała się Van. - Dzisiaj jest 28. Co ty, przespałeś jeden dzień czy jak?
- Niemożliwe..
- Możliwe. - westchnęła wyjmując z kieszeni telefon i pokazała mu datę na wyświetlaczu. - Wszystkiego najlepszego, głupku.
- Boże.. - Mike uderzył się otwartą dłonią w czoło i przytulił mocno przyjaciółkę. - Dziękuję, Vanny. - szepnął i pocałował ją w policzek, a kiedy się od siebie odsunęli dziewczyna podsunęła mu muffinkę.
- Pomyśl życzenie. - powiedziała, a Michael zamknął oczy i zdmuchnął świeczkę, po czym obdarował blondynkę szerokim uśmiechem...



***

28 września

     Obudziła się rano z uśmiechem na ustach. Dzisiaj w końcu impreza urodzinowa jej przyjaciela.. Wstała z łóżka i od razu podeszła do szafy. Wyjęła z niej zwykłe czarne rurki i białą bluzkę z rękawem 3/4. Przebrała się w wybrane ubrania i wyszła z pokoju kierując się do łazienki.. Po kilkunastu minutach weszła do kuchni, w której był już jej wujek i rodzice Michaela.
- Dzień dobry. - przywitała się ze wszystkimi szerokim uśmiechem i nalała sobie kawy do kubka, po czym usiadła przy stole obok Alice.
- Czemu jesteś tak wcześnie na nogach, kochanie? - zapytała kobieta zerkając na dziewczynę.
- Idę do pracy.. To znaczy, muszę pomóc przygotować wszystko na wieczór.
- To nie dostanę dzisiaj tej pysznej kawy, o której czytałem w internecie? - zapytał zawiedziony Patrick, a Vanny tylko cicho się zaśmiała.
- Jeśli pan tylko chce to może pan wpaść do The Swift i ją panu zrobię.. Ale ogólnie kawiarnia jest dzisiaj zamknięta. W niedzielę i tak nie ma dużego ruchu, więc szef bez problemu się zgodził.
- Przecież żartowałem.. Poza tym jeszcze będę miał na pewno okazję spróbować tej kawy. Wyjeżdżamy dopiero we wtorek.
- W takim razie zapraszam.. A teraz przepraszam, ale muszę już lecieć. Wrócę koło czwartej, żeby się przebrać.
- Może po ciebie podjadę? - zaproponował Mark.
- Nie, umówiłam się już z Danielem. Wy macie pojechać po Mike'a przecież.
- A no tak.. Zapomniałem. - westchnął mężczyzna, ale kiedy zobaczył wkurzony wzrok bratanicy zaśmiał się. - Żartowałem.. Leć już.
- Do zobaczenia! - zawołała Vanny i wyszła z domu...

- Jak tam spotkanie z teściami? - zapytała Gaby, kiedy razem z Vanessą ustawiały stoliki.
- Co?! - blondynka spojrzała na nią zaskoczona.
- Dobra, przepraszam.. Jak spotkanie z Watsonami?
- Ach, świetnie.. Nawet sobie nie wyobrażasz jak za nimi tęskniłam. Uświadomiłam to sobie dopiero, kiedy ich zobaczyłam..
- Nic dziwnego, w końcu zastępowali ci rodziców.. Tak się czasem zastanawiam.. Mogę zadać ci pytanie?
- Chcesz zapytać, czy tęsknię za rodzicami, prawda? - zapytała, a Gaby tylko przytaknęła. - Mark w zupełności mi wystarcza. Jest dla mnie matką, ojcem, przyjacielem. Idealnie sprawdza się w tej roli.. Jest cudownym facetem i aż dziwne, że jeszcze z nikim się nie związał, ale to pewnie też trochę ze względu na mnie. Chce być blisko i chce poświęcać mi jak najwięcej czasu.
- Odbiegasz od tematu, Vanny..
- No tak.. Nie wiem czy za nimi tęsknię. Czasem łapię się na tym, że myślę jakby to było, gdyby mnie nie zostawili.. Ale to raczej z tego powodu, że lubię marzyć i zastanawiać się jakby moje życie mogło wyglądać. Tak naprawdę nie pamiętam rodziców, mimo, że miałam osiem lat, kiedy mnie zostawili.. Wiem tylko, że był ktoś taki jak Katherine i Matthew Dowson. Moim ojcem był i zawsze będzie Mark, mimo wszystko..
- A gdyby któregoś dnia...
- Nie kończ! Kiedy ostatnio zadałaś takie pytanie wrócił Mike. Rodziców nie chcę w moim życiu z powrotem... Zajmij się lepiej tymi balonami, same się nie nadmuchają. - uśmiechnęła się i sama wzięła do ręki jeden balon...
     Po kilku godzinach całe wnętrze kawiarni było przystrojone biało granatowymi balonami i serpentynami, na stolikach leżały obrusy w takich samych kolorach.. - Pięknie nam to wyszło. - stwierdziła z uznaniem Vanessa.
- Tak, udało się nam.. No to co? Teraz do domu i widzimy się za półtorej godziny, tak?
- Oczywiście. Nie zapomnij odebrać tortu.
- Pamiętam. A ty nie zapomnij o prezencie.
- Pamiętam..
- Hej, jestem. - powiedział Daniel wchodząc do kawiarni. - Wow.
- Podoba ci się? - zapytała Vanny przytulając się do boku chłopaka i pocałowała go w policzek.
- Tak, fajnie wam to wyszło. Jedziemy? Bo muszę jechać się jeszcze przebrać, więc..
- Jasne, już. Gaby masz klucze?
- Tak. - uśmiechnęła się i wzięła swoją torebkę, po czym cała trójka wyszła z lokalu zamykając drzwi na klucz...

*

     Siedział na kanapie z laptopem na kolanach i z nudów przeglądał różne strony internetowe. Miał na sobie zwykłe dresy i podkoszulek - nigdzie dzisiaj nie wychodził, więc nie czuł potrzeby, żeby się jakoś specjalnie stroić, ubrał się tak, żeby było mu wygodnie.. Nagle po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Mike niechętnie odłożył laptopa i wstał z kanapy, po czym poszedł otworzyć. Nacisnął klamkę i pociągnął drzwi, a po chwili jego oczom ukazał się Mark.
- Cześć, Mike. Przeszkadzam? - zapytał mężczyzna.
- Nie, nie przeszkadzasz. Wejdź. - powiedział Mike i odsunął się delikatnie. Mark wszedł do środka, a chłopak zamknął za nim drzwi. - Coś się stało?
- Pomyślałem, że wyciągnę cię z domu. Pewnie się niemiłosiernie nudzisz..
- Szczerze, to cholernie.
- To może pójdziemy na jakieś piwo? Chyba, że jestem za stary, żeby gdzieś ze mną wyjść.
- Nie, bez przesady.. Jasne, możemy iść. Tylko daj mi kilka minut, muszę się ogarnąć.
- Nie ma problemu. - uśmiechnął się mężczyzna, a Michael szybko wszedł do sypialni. Wyjął z szafy czarne spodnie i błękitną koszulę, po czym poszedł do łazienki.. W momencie, kiedy za Mike'iem zamknęły się drzwi łazienki Mark otworzył drzwi wejściowe i wpuścił do środka rodziców chłopaka, którzy razem z nim zajęli miejsce w salonie i cierpliwie czekali na syna.. Kilka minut później Michael był gotowy do wyjścia.. Wszedł do salonu, a na jego twarzy wymalowane było zdziwienie.
- Mamo? Tato?
- Cześć synku, niespodzianka. - uśmiechnęła się Alice i przytuliła chłopaka całując go w policzek.
- Nie cieszysz się, że nas widzisz? - zapytał Patrick również przytulając syna.
- Cieszę się, ale.. Jestem trochę zdziwiony..
- Oj, postanowiliśmy, że cię odwiedzimy, więc jesteśmy..
- A teraz idziemy coś zjeść. Obowiązkowo.. - uśmiechnął się Mark. - Chodźmy..
- Ale dokąd? - zapytał Mike.
- Niespodzianka. - powiedzieli chórem, a chłopak spojrzał na nich zaskoczony, ale o nic nie pytał..

- Gdzie oni są? Spóźniają się. - pisnęła Vanessa podchodząc do okna i wyjrzała na ulicę.
- Spokojnie, kochanie. Zaraz przyjadą. - szepnął Daniel obejmując dziewczynę w pasie. - A mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz?
- Tak, już jakieś piętnaście razy. - uśmiechnęła się całując chłopaka w policzek...
- Oni tak cały czas? - zapytał Tomas wskazując brodą parę stojącą przy oknie.
- Prawie.. - westchnęła Gaby. - Myślicie, że Mike'owi się spodoba?
- On uwielbia niespodzianki, więc na pewno..
- Mam tylko nadzieję, że nie będzie nam wmawiał, że pomyliliśmy daty. - powiedziała Vanny podchodząc do stolika, przy którym wszyscy się zgromadzili. Kilka sekund później dziewczyna dostała smsa od wujka.. - Będą za chwilkę. Gotowi?
- Jak najbardziej. - przytaknęła Diana i uśmiechnęła się szeroko.
- Żeby mu się tylko spodobało.. - westchnęła Vanessa.
- Spokojnie, będzie dobrze. - powiedział Tommy pocierając uspokajająco ramię blondynki, po czym wszyscy weszli na zaplecze.. Po chwili dzwoneczek zawieszony nad drzwiami zasygnalizował, że do środka ktoś wszedł, a w lokalu dało się słyszeć przytłumione głosy.
- Jesteś pewien, że możemy tu być? To chyba jakaś zamknięta impreza. - powiedział Mike.
- Przestań, jak mówię, że możemy to możemy. - zaśmiał się Mark.
- No skoro...
- NIESPODZIANKA!!!
- O mój Boże! - zawołał Mike i szeroko się uśmiechnął widząc Tomasa. Natychmiast go przytulił, a później zgarnął do uścisku również Dianę. - Dobrze was widzieć.
- Ciebie też, stary.. - uśmiechnął się Tommy.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Mike. - powiedziała Di i podała chłopakowi niewielkie pudełko.
- Dziękuję... - szepnął, a jego przyjaciele usunęli się na bok robiąc miejsce Gabrieli, która natychmiast przytuliła bruneta i cmoknęła go w policzek.
- Sto lat! - wręczyła mu prezent i tym razem podeszła do niego Vanessa, a obok niej stał Daniel.
- Spełnienia marzeń, Mikey. Dużo szczęścia, uśmiechu i przede wszystkim dużo miłości. - powiedziała i przytuliła go mocno zaciągając się przy okazji jego zapachem.. Nie chciała go puszczać, ale wiedziała, że musi, więc niechętnie odsunęła się od chłopaka posyłając mu jeszcze szeroki uśmiech. Daniel za to uścisnął mu dłoń i powiedział standardowe: "Wszystkiego najlepszego.", po czym ustąpił miejsca innym gościom, którzy czekali na złożenie życzeń solenizantowi...

- Czemu tak sam tu siedzisz? Źle się bawisz? - zapytała Vanessa siadając obok Mike na schodkach przed kawiarnią.
- Nie, bawię się cudownie. Po prostu przyszedłem tu pomyśleć... A ty czemu nie jesteś w środku, z Danielem?
- Nie zauważyłeś, że wyszedł jakieś pół godziny temu?
- Czemu wyszedł?
- Nie wiem. W ogóle nie chciał tu przychodzić.. Zrobił to tylko ze względu na mnie.
- Nie lubi mnie.
- Nie, to nie tak.. - próbowała zaprzeczyć, ale przerwał jej Mike.
- Właśnie tak, Vanny.. Nie dziwię mu się. Jest zazdrosny. Boi się, że mogę mu cię w jakiś sposób odebrać.
- A chciałbyś? - zapytała spoglądając na twarz chłopaka. - Chciałbyś mnie mu odebrać?
- Co to za pytanie w ogóle..?
- Normalne.. Odpowiedz, Mike. Chciałbyś? - ponownie zapytała patrząc tym razem w oczy Michaela łapiąc go za rękę.
- Nie powinienem odpowiadać.. - westchnął chłopak przerywając kontakt wzrokowy.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę zaprzepaścić tego, co udało się nam odbudować, Vanny.. Za bardzo mi zależy na kontaktach z tobą. Nawet tylko tych koleżeńskich... Do kin wchodzi nowa komedia. Pójdziemy? - zapytał chcąc zmienić temat.
- Kino? Czy to randka?
- Z zajętą dziewczyną? Nie.. Spotkanie koleżeńskie. - uśmiechnął się. - To jak?
- Pójdziemy. - uśmiechnęła się i spojrzała w oczy bruneta.. - A gdybym nie była z Danielem to byłaby to randka? - zapytała zagryzając wargę.
- Sama sobie odpowiedz. - powiedział Mike całując dziewczynę w czoło, po czym wszedł do środka...

*

OMG. tak "długiego" rozdziału to jeszcze tu nie było
ale należał się Wam za moją wcześniejszą - dość długą - nieobecność ♥
mam nadzieję, że się podobał.. podobał? :)
powiem Wam w "sekrecie", że już niedługo w tej historii zdarzy się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał.. szczerze mówiąc - nawet ja. hahah
o czym mówię? jakieś pomysły? - piszcie w komentarzach, chętnie poczytam! ♥