czwartek, 31 grudnia 2015

14.


- Vanny możesz otworzyć? To pewnie nasze jedzenie! - zawołał Mark z salonu, w którym próbował właśnie podłączyć laptopa do telewizora, żeby spokojnie mogli obejrzeć film na nieco większym ekranie..
- Jasne, idę! - odkrzyknęła dziewczyna i pospiesznie wytarła ręce wychodząc z kuchni.. Nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi przywołując na twarz uśmiech, pewna, że ujrzy przed sobą sympatycznego Chińczyka, który dowoził im jedzenie. Jakie było jej zdziwienie, kiedy zamiast dość niskiego mężczyzny w średnim wieku i ze skośnymi oczami ujrzała przed sobą kobietę. Piękną kobietę.. Średniego wzrostu szatynka, z ogromnymi brązowymi oczami uśmiechała się przyjaźnie do Vanessy.
- Cześć, ty jesteś Vanessa, tak? - zapytała kobieta i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Tak, to ja. A pani...?
- Em*? Mówiłaś, że przyjedziesz trochę później. - powiedział Mark przytulając szatynkę i pocałował ją w policzek.
- Tak, ale jednak wyrwałam się wcześniej.
- Rozumiem.. Wchodź. Vanny, to Emma. Moja.. dziewczyna. - powiedział nieco zmieszany i uśmiechnął się delikatnie. A na twarzy Vanessy malowało się zdziwienie, ale też radość..
- Miło mi panią poznać. - powiedziała z uśmiechem Van i uścisnęła dłoń szatynki.
- Daj spokój z tą panią.. Mów mi po prostu Emma. - machnęła ręką i przewróciła oczami.
- W porządku...
- A teraz to w końcu nasze jedzenie. - westchnął Mark, kiedy ponownie zadzwonił dzwonek. Otworzył drzwi i odebrał chińszczyznę od dostawcy płacąc mu przy tym, a następnie całą trójką weszli do salonu...


Nadawca: Vanny
Miałeś rację! <3

Nadawca: Mike
W jakiej sprawie? 

Nadawca: Vanny
Mark ma dziewczynę! Była u nas dzisiaj. Całkiem fajna, polubiłam ją. :)

Nadawca: Mike
Czy Ty się, aby przypadkiem za bardzo tym nie ekscytujesz, słońce? :D

Nadawca: Vanny
Daj spokój, co? Cieszę się, bo już miałam złe przeczucia.... 

Nadawca: Mike
Że co? Że jest gejem? 

Nadawca: Vanny
...

Nadawca: Mike
No chyba żartujesz! Ty to masz pomysły! 

Nadawca: Vanny
Spadaj, nie rozmawiam z Tobą! 

Nadawca: Mike
I tak mnie kochasz! <3

Nadawca: Vanny
Nawet nie wiesz jak....
Dobrze, że za marzenia nie karzą. :*


Nadawca: Mike
Wredota :*

Nadawca: Vanny
Dobranoc, Mikey. <3

Nadawca: Mike
Dobranoc, księżniczko. <3

***

15 października

     Kolejny zimny, deszczowy dzień. Jedynym pozytywem było to, że Vanessa nie musiała nigdzie wychodzić, w ostatnim czasie przez jakże zmienną londyńską pogodę dość mocno się rozchorowała.. Blondynka siedziała właśnie w salonie na kanapie otulona kocem, w ręku trzymała kubek gorącej herbaty z cytryną, a swój wzrok wlepiała w najnowszy odcinek "Słodkich kłamstewek".. Niestety tą jej sielankę już po kilku minutach przerwał dźwięk telefonu. Dziewczyna niechętnie sięgnęła po niego i spoglądając przelotnie na wyświetlacz przyłożyła go do ucha..
- Tak? - zapytała opierając się wygodnie.
- Jak się czujesz? - zapytał Mark z wyczuwalną troską w głosie.
- Nie najgorzej.. Gorączka spadła, gardło już nie boli, tylko mam straszny katar. - westchnęła i jakby na potwierdzenie pociągnęła nosem.
- Och, w porządku.. Potrzebujesz czegoś? Mogę zadzwonić do Em, żeby..
- Nie, daj spokój. Wszystko mam, a jak czegoś mi zabraknie to mogę...
- Co? Wiesz, że nie możesz wychodzić z domu! Chcesz się jeszcze bardziej rozchorować?!
- Nie dałeś mi dokończyć! - zaśmiała się. - Mogę zadzwonić do Daniela albo Gaby.. Nie będziesz fatygował Emmy specjalnie. Mam od takich rzeczy chłopaka i przyjaciółkę.
- Emma też może być twoją przyjaciółką..
- Jasne, że tak, ale.. Przez te kilka tygodni raczej była dla mnie ciocią, chociaż to też fajne uczucie! Mark?
- Tak, skarbie?
- Cieszę się, że w końcu znalazłeś sobie kogoś.
- Znalazłem nam kogoś.. - zaśmiał się mężczyzna. - Żartuję.. Też się cieszę. A teraz muszę kończyć, widzimy się po południu.. Aha, będziesz miała za chwilę gościa. - powiedział, a w tym samym momencie Vanny usłyszała szczęk zamka w drzwiach i do domu ktoś wszedł.
- Zabiję cię kiedyś..
- To nie moja wina! - zaśmiał się i zakończył połączenie.. Vanessa odrzuciła telefon na poduszkę obok niej i wróciła do oglądania serialu. Po chwili obok niej usiadł jej gość i zgarnął ją do uścisku całując w czubek głowy.
- Cześć, mała. - szepnął, a Vanny na niego spojrzała i walnęła go w głowę. - Ał, za co?!
- Tak po prostu.. - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie. - Co tu robisz?
- Siedzę.. Co oglądamy? - zapytał łapiąc w dłoń pilota. - To jest o tych czterech przyjaciółkach, które prześladuje jakiś psychopata, który podpisuje się A.?
- Taak...?
- Nie patrz tak. Nie oglądam tego.. A przynajmniej nie z własnej woli. - zaśmiał się widząc minę dziewczyny. - To wszystko przez Dianę..
- No jasne, mogłam się domyślić. - westchnęła ze śmiechem Vanessa. - Teraz się na coś przydaj i idź mi zrób herbaty, a później jak tu wrócisz to siedź cicho, bo chcę w spokoju to obejrzeć. Rozumiemy się?
- Jak najbardziej, Van. - powiedział Mike i całując ją w czoło poszedł do kuchni...

*

     Leżała już w łóżku. W pokoju panował półmrok, paliła się tylko niewielka lampka stojąca na komodzie niedaleko łóżka. Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju weszli jej rodzice. Byli uśmiechnięci, jak zwykle. Katherine usiadła obok córki na łóżku, a Matthew oparł się o komodę.
- Nie jesteś śpiąca, kochanie? - zapytała Katherine gładząc córkę po głowie.
- Nie.. Poczytasz mi? - zapytała dziewczynka spoglądając z lekkim uśmiechem na mamę.
- Oczywiście. Co dzisiaj?
- "Kopciuszka".
- Dobrze, już szukam.. - uśmiechnęła się kartkując książkę. Matthew w tym czasie zdążył usiąść obok żony i delikatnie objął ją ramieniem wpatrując się w jego śliczną córeczkę.. Po kilkunastu minutach Katherine skończyła czytać bajkę, ale Vanessa jeszcze nie spała. Wpatrywała się w rodziców, jakby już nigdy miała ich nie zobaczyć. (Gdyby tylko wtedy wiedziała, że faktycznie tak się zdarzy...) 

- Śpij, Vanny. - szepnął Matthew uśmiechając się do dziewczynki, a ona tylko delikatnie przytaknęła.
- Kocham was. - powiedziała i zamknęła oczka.
- My ciebie też. - powiedziała Katherine, a w jej oczach zabłysnęły łzy. Wstała z łóżka, odłożyła książkę na półkę i spojrzała na córkę. Pocałowała ją w czoło i wyszła z pokoju, a zaraz po niej to samo uczynił jej mąż..


*

     Przebudziła się z mokrymi od łez policzkami. Usiadła na kanapie i głęboko odetchnęła przecierając twarz dłońmi.. Dlaczego się jej to śniło?!
- Wszystko dobrze, skarbie? - usłyszała głos Daniela gdzieś za sobą. Odwróciła się i zauważyła chłopaka siedzącego obok niej na fotelu.
- Tak, w porządku.. - westchnęła i uśmiechnęła się delikatnie. - Kiedy przyszedłeś?
- Przed chwilą.. Twój wujek z Emmą i Michaelem są w kuchni. Zawzięcie o czymś rozmawiają. - wzruszył ramionami i przesiał się zajmując miejsce obok swojej dziewczyny i objął ją ramieniem całując w policzek. - Czemu płakałaś?
- Zły sen, nic takiego. - powiedziała.. Nie chciała tłumaczyć mu dokładnie o co chodziło, pewnie nawet by nie zrozumiał. Co innego Mike...
- Daniel, czy Van... O, dobrze, że się obudziłaś. - powiedział z uśmiechem Mark. - Emma ugotowała zupę, chodźcie. Zjemy póki ciepła.
- Już idziemy. - uśmiechnęła się Van wstając z kanapy.. - Chodź, kilka minut w ich towarzystwie chyba cię nie zabije.
- Skoro muszę..
- Musisz... - westchnęła ciągnąc chłopaka za sobą do kuchni..

- Em, to było pyszne.. Od razu czuję się lepiej. Dziękuję. - uśmiechnęła się Vanessa i posłała dziewczynie wujka buziaka, na co ta zareagowała śmiechem.
- Przecież to nic takiego. Tylko zwykła zupa. - wzruszyła ramionami. - Ale cieszę się, że ci smakowała.. A ty, Daniel? Nic nie zjadłeś..
- Nie jestem głodny po prostu, przepraszam.
- Nie szkodzi.. - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Chodźcie do salonu. - dodała zabierając tacę z kawą i ciastem, po czym wyszła z kuchni, a za nią poszedł Mark i Michael.
- Co jest? - zapytała cicho Van swojego chłopaka, kiedy reszta ich towarzyszy przeniosła się do salonu.
- Dziwnie się tu czuję, jak piąte koło u wozu.. Nie pasuję tu, Vanny.
- Przestań gadać głupoty.
- To nie są głupoty.. Nie widzisz, że twój wujek i jego dziewczyna Michaela traktują jak członka rodziny? A ja jestem.. Nawet nie wiem kim dla nich jestem. - westchnął chłopak. - Woleliby, żeby to on był twoim chłopakiem. Nie ja.
- Całe szczęście to moje życie i to ja decyduję z kim jestem.. - uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka.. - Idziemy do nich, czy wolisz iść do mojego pokoju, żebyśmy byli sami?
- Nie.. Idź do nich, ja już pójdę.
- Daniel, ale nie musisz..
- Van, proszę. - westchnął, po czym uśmiechnął się delikatnie. - Na mnie już czas.. Spędź czas z rodziną, ja przyjdę jutro, kiedy nikogo nie będzie, ok?
- No dobrze, jak chcesz.. Odprowadzę cię do drzwi.
- Nie ma mowy, kochanie. Idziesz do ciepłego salonu, w tej chwili. - zaśmiał się chłopak tuląc do siebie blondynkę. Pocałował ją jeszcze czule i wyszedł z domu...
     Weszła do salonu i zajęła miejsce obok Mike'a na fotelu otulając się kocem. Chłopak spojrzał na nią, a następnie rozejrzał się po całym salonie..
- Gdzie Daniel? - zapytał po chwili.
- Poszedł do domu, jutro wpadnie. - powiedziała wpatrując się w telewizor.
- Coś się stało? - zapytał znowu, a Vanessa na niego spojrzała. Dostrzegła w jego oczach troskę i niepokój - u Daniela tego nie ma - a jej oczy zaszły łzami. Zerwała się z miejsca i pobiegła do pokoju. Mark zaniepokojony tą sytuacją chciał za nią pójść, ale wyprzedził go Mike. - Siedź, ja pójdę. - powiedział i poszedł za Vanessą...
     Wszedł do jej pokoju i po prostu usiadł koło niej i przytulił...
- Śnili mi się rodzice. - szepnęła po kilku minutach, a przez ciało chłopaka przeszedł nieprzyjemny dreszcz.. - Ten wieczór, przed tym, jak mnie zostawili.. - westchnęła pociągając nosem. - Wszystko było dokładnie jak wtedy, a jednak trochę inaczej.. W śnie mama odłożyła książkę na półkę, a w rzeczywistości...
- Zabrała ją ze sobą, bo nigdzie później nie mogłaś jej znaleźć. - dopowiedział Mike.
- Dokładnie.. Myślisz, że to jakiś znak?
- Znak? Niby jaki?
- Nie wiem.. Mam złe przeczucia, Mikey. Cholernie złe przeczucia.. Boję się tego, co może się wydarzyć. Co będzie jak wrócą? - zapytała spoglądając na jego twarz, a po chwili zmarszczyła czoło. - Ty coś wiesz.
- Co? Nic nie wiem, daj spokój Vanny. Nie rozdrapuj ran, nic się nie stanie..
- Michael.. Nigdy nie umiałeś kłamać. Gadaj natychmiast o co chodzi! - krzyknęła, ale Mike się nie odezwał. Patrzył tylko na nią nieobecnym wzrokiem. - Wracają? - cisza. - Cholera, Mike, kiwnij chociaż głową! Wracają? - zapytała, a jej przyjaciel niechętnie kiwnął twierdząco głową. - Nie, powiedz, że żartujesz..
- Chciałbym.. - szepnął spuszczając głowę.
- Wiesz od Mark'a, prawda?
- Tak.. Ale nie wiń go. Nie chciał ci zadawać bólu..
- Wiem.. - westchnęła, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. - Nie chcę ich widzieć. Zrób coś, żeby nie wrócili.. - powiedziała tuląc się do chłopaka. - Proszę.. - szepnęła dalej płacząc i mocząc mu koszulę.. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich stanął Mark. Spojrzał na bratanicę, a jego serce się ścisnęło.
- Vanessa, kochanie, muszę ci coś powiedzieć. - odchrząknął i przełknął ślinę. Van uniosła wzrok i spojrzała na wujka wyczekująco, ale on nic nie mówił tylko się w nią wpatrywał..
- Wydusisz to w końcu z siebie? - zapytała wycierając twarz z łez.. - Powiesz mi w końcu, kiedy przyjeżdżają? Kiedy zrujnują mi życie do końca? - dopytywała wpatrując się w sylwetkę Marka, nie wiedząc, że każde kolejne pytanie łamie mu serce.. Nie wiedział jak ma jej to powiedzieć. Bał się... Poczuł tylko jak obok niego staje Emma i ściska go mocno za rękę, żeby dodać mu otuchy..

*

* - zajrzyjcie do "bohaterów"


PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO MNIE NIE BYŁO!
PRZEPRASZAM TEŻ, ŻE W TAKIM MOMENCIE PRZERWAŁAM! ALE PRZYNAJMNIEJ BĘDZIECIE CZEKAĆ! :)



ŻYCZĘ WAM DOBREJ ZABAWY W TEGO SYLWESTRA. CZY TO GDZIEŚ ZE ZNAJOMYMI, Z RODZINĄ, KOMPUTEREM XD CZY W DOMU, CZY NA WYJEŹDZIE, CZY GDZIEKOLWIEK INDZIEJ! MAM NADZIEJĘ, ŻE DOBRZE PRZYWITACIE NOWY ROK.
ŻYCZĘ WAM TEŻ, ŻEBY WSZYSTKIE WASZE PLANY NA 2016 ROK SIĘ SPEŁNIŁY.
ŻEBYŚCIE NIE ZMARNOWALI NAWET NAJMNIEJSZEJ SEKUNDY, BO TEGO CZASU JUŻ NIE ODZYSKACIE.. W KOŃCU "NIC DWA RAZY SIĘ NIE ZDARZA I NIE ZDARZY".
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, KOCHANI! ♥

do następnego!
'widzimy się' już niedługo
mam nadzieję hahahah

Werka. ♥