niedziela, 17 stycznia 2016

15.


     Kiedy Vanessa wybiegła z salonu Mark natychmiast chciał pójść za nią, ale uprzedził go Michael.
- Siedź, ja pójdę. - powiedział chłopak i wyszedł z salonu.. Mark wbił wzrok w dłonie i oddychał głęboko. Emma przytuliła się do jego boku i delikatnie złapała go za rękę.
- Martwię się o nią.. - szepnął, a w oczach stanęły mu łzy. - Jak mam jej powiedzieć, że jej rodzice nagle sobie o niej przypomnieli? Powrót Mike'a zaakceptowała, znowu zaczęli się dogadywać, cieszy mnie to, ale... Matt i Kate ją zostawili, własne dziecko! Ona tego nie zniesie.. - powiedział płacząc. Emma tylko mocniej go przytuliła.

- Musisz jej powiedzieć... Nie możesz czekać aż oni staną w drzwiach.
- Wiem, ale to jest cholernie trudne.. A mam coraz mniej czasu co wcale mi nie pomaga.
- Kiedy...?
- Jutro.
- Mark, idziemy jej powiedzieć.. Teraz! - powiedziała stanowczo kobieta i wstała z kanapy ciągnąc swojego partnera za rękę. - No chodź.. Będę tam z tobą, dasz radę.
- Znienawidzi mnie..
- Nieprawda.. Będzie dobrze, chodź. - szepnęła uspokajająco i uśmiechnęła się delikatnie. Mark z lekkim ociąganiem i głębokim westchnięciem wstał z kanapy i już miał postawić krok w kierunku pokoju bratanicy, kiedy rozdzwonił się jego telefon.. Zdezorientowany spojrzał na wyświetlacz, ale wyświetlił się tylko numer, którego nie znał. Niepewnie chwycił telefon do ręki i odebrał połączenie.
- Halo? - zapytał przywołując swój normalny głos.
- Dobry wieczór, czy pan Mark Dowson? - odezwał się kobiecy głos.
- Tak, to ja. O co chodzi?
- Dzwonię ze szpitala św. Tomasza.. Pan Matthew i pani Katherine Dowson to pana rodzina, prawda? - zapytała kobieta, a Mark stracił na chwilę oddech.. Co się do cholery stało?! Nie mógł wydusić z siebie słowa, ale po kilku sekundach odchrząknął i wydusił tylko ciche "tak". - Państwo Dowson trafili do nas kilka minut temu z wypadku samochodowego. W ich rzeczach osobistych znaleźliśmy notes z pana nazwiskiem i numerem telefonu, więc postanowiliśmy pana powiadomić.. Mógłby pan przyjechać? Doktor Stewart chciałby z panem porozmawiać.
- Oczywiście, przyjadę. Dziękuję za informację. - powiedział i rozłączył się pospiesznie... - Mieli wypadek. Są w szpitalu.. - powiedział patrząc głęboko w oczy Emmie.
- Teraz już musisz jej powiedzieć, kochanie.. - szepnęła Em ściskając jego dłoń, a on tylko skinął głową i podszedł do drzwi pokoju Vanessy ze swoją dziewczyną u boku..
     Nacisnął niepewnie klamkę i otworzył drzwi do pokoju Vanessy. Spojrzał na bratanicę, a jego serce się ścisnęło.. Widok jej zapłakanej tulącej się do Michaela łamał mu serce.
- Vanessa, kochanie, muszę ci coś powiedzieć. - odchrząknął i przełknął ślinę. Van uniosła wzrok i spojrzała na wujka wyczekująco, ale on nic nie mówił tylko się w nią wpatrywał..
- Wydusisz to w końcu z siebie? - zapytała wycierając twarz z łez.. - Powiesz mi w końcu, kiedy przyjeżdżają? Kiedy zrujnują mi życie do końca? - dopytywała wpatrując się w sylwetkę Marka, nie wiedząc, że każde kolejne pytanie łamie mu serce coraz bardziej.. Nie wiedział jak ma jej to powiedzieć. Bał się... Poczuł tylko jak stojąca obok niego Emma ściska go mocno za rękę, żeby dodać mu otuchy.. Odetchnął głęboko i wszedł do pokoju siadając obok blondynki i złapał ją za dłoń spoglądając jej w oczy. - Już wrócili.. - szepnął łamiącym się głosem. - Ale... Mieli wypadek. Trafili do szpitala. Muszę tam pojechać. Chcesz...
- Nie. Nie obchodzi mnie to.. Ja ich nie obchodziłam, czemu oni mieliby obchodzić mnie? Jedź, ja zostaję w domu. - powiedziała, ale w jej oczach błyszczały łzy.. Przejęła się, ale nie tak bardzo, w końcu odeszli, zostawili ją.. Ułożyła sobie życie bez nich i było jej z tym dobrze...
- Nie powinnaś zostawać sama.. - powiedział Mark i spojrzał na Mike'a.
- Zostanę z nią, możesz jechać.. - powiedział chłopak uśmiechając się delikatnie, chociaż w zaistniałej sytuacji nie przypominało to uśmiechu....

*

- Zjedz coś, Vanny. - westchnął Mike widząc jak jego przyjaciółka grzebie widelcem w sałatce, którą przygotował. - Musisz jeść, żeby wyzdrowieć, kochanie.
- Nie jestem głodna.. Nie mam apetytu.
- Martwisz się o nich.
- Nieprawda.. Co mnie oni obchodzą. - wzruszyła ramionami.
- Może ja nie umiem kłamać, ale ty też nie.. Martwisz się. Ale to przecież normalne, nie udawaj..
- Kochałam ich, naprawdę.. Jak wyjechali przestałam, całą miłość przelałam na Mark'a... i ciebie, twoich rodziców. To wy byliście i jesteście nadal moją rodziną. To Mark mnie wychował, to on jest moim ojcem.. - westchnęła odsuwając talerz i biorąc do ręki kubek z herbatą. W tym samym momencie do domu wrócił Mark z Emmą. Weszli do kuchni, w której siedziała Van i Mike i spojrzeli na nich ze smutkiem.. Vanny nie odezwała się, spojrzała tylko na Michaela, ale chłopak nie wytrzymał..
- Co z nimi? - zapytał.. Mark pokręcił tylko głową i wyszedł z kuchni, a Emma spojrzała na bruneta ze łzami w oczach.
- Jakby czekali na niego.. Wszedł najpierw do Kate, była przytomna, przeprosiła go, kazała powiedzieć Van, że ją kocha.. Później zobaczył się z Matt'em, on był w gorszym stanie. Był nieprzytomny. Mark tylko złapał go za rękę i poczuł jak Matt ją ściska, a po chwili poluźnił uścisk i... Przykro mi, Vanny, ale.. Kilka minut po twoim ojcu odeszła też twoja mama... - powiedziała Emma nie potrafiąc ułożyć zdania... Vanny wpatrywała się w swoje dłonie, z których wypadł kubek i rozbił się w drobny mak, po kilku sekundach szoku wybiegła z kuchni, a za nią pobiegł Mike.. Wpadł za nią do jej pokoju i objął mocno w pasie chowając jej głowę w zagłębieniu szyi. Nic nie mówił, kołysał tylko delikatnie ciałem dziewczyny chcąc, żeby się uspokoiła..

***

Nadawca: Daniel
Cześć, słońce! Jak się czujesz? Może wpadnę do ciebie? Pewnie się nudzisz.. 

Nadawca: Vanny 
Hej. Tu Mike. Vanessa śpi. Nie jest sama, ale myślę, że Ciebie też potrzebuje.. Ciebie chyba najbardziej, w końcu jesteś jej chłopakiem. Przyjedź, jak najszybciej.

Nadawca: Daniel
Co się stało?!

Nadawca: Vanny (Mike)
To nie na telefon. Przyjedź. 

Nadawca: Daniel
Zaraz będę.

*

Nadawca: Mike
Hej. Jesteś w pracy?

Nadawca: Gaby
Nie, dzisiaj mam wolne. Miałam odwiedzić Vanny po południu.

Nadawca: Mike
A możesz przyjechać już teraz?

Nadawca: Gaby
Przerażasz mnie.. Co się stało?

Nadawca: Mike
To nie na telefon.. Przyjedziesz?

Nadawca: Gaby
Już jadę.

***

trzy dni później...

     Stała przed lustrem i przyglądała się swojemu odbiciu. Miała na sobie czarną dopasowaną sukienkę z długim rękawem, czarne rajstopy, czarne botki i ciemnogranatowy płaszcz. Włosy, które zawsze były pozostawione w swoim naturalnym wyglądzie miała spięte w koka.. To dzisiaj był pogrzeb jej rodziców, a w zasadzie ludzi, dzięki którym jest na tym świecie.. Do pokoju wszedł Daniel ubrany w czarny garnitur i czarny płaszcz i wyciągnął w kierunku dziewczyny dłoń, którą natychmiast chwyciła i razem z chłopakiem wyszła z pokoju, a następnie domu. Wsiadła do samochodu, zapięła pasy i wbiła wzrok w szybę.. Tak minęła jej droga na cmentarz, która trwała niecały kwadrans.. Na parkingu roiło się od samochodów i ludzi. Vanessa dojrzała w tłumie Gaby i innych znajomych z pracy, przyszedł nawet jej szef! Był Mark, Emma, Mike, jego rodzice, a nawet Diana i Tomas.. Znajomi Mark'a z pracy, sąsiedzi.. Wszyscy ubrani na czarno, od czego Vanny zaczęło kręcić się w głowie, ale w porę złapała się ramienia Daniela. Podeszli do grupki, w której stał Mark, przywitali się i przyjęli kondolencje.. Vanessa natychmiast została zamknięta w niedźwiedzim uścisku Alice, która cicho szlochała. po niej przyszła kolej na Patricka, Dianę, Tomasa.. Mike nie chcąc narażać się Danielowi tylko ścisnął pokrzepiająco jej rękę, ale na tym się nie skończyło. Vanessa przytuliła się do niego mocno i szepnęła mu do ucha:
- Usiądziesz przy mnie? Nie chcę być sama. - chłopak chciał powiedzieć, że ma przecież Daniela, ale widząc jej błagalny wzrok skinął tylko głową.. Kiedy zegarki wskazywały godzinę 14:45 wszyscy ludzie zaczęli kierować się na cmentarz, na którym miała odbyć się ceremonia, na której pożegnają Katherine i Matthewa..

*

     Otworzyła oczy i rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym była. Nie był to jej pokój, nie pamiętała jak się tu znalazła, a w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby jej to wyjaśnić.. Spojrzała na swój strój i zauważyła, że nie ma już na sobie sukienki z pogrzebu tylko ogromną koszulkę, która pachniała męskimi perfumami. Sukienka za to leżała na fotelu na przeciwko łóżka.. Dziewczyna westchnęła i przetarła twarz dłońmi i odkryła kołdrę chcąc wyjść z łóżka, ale chłód panujący w pomieszczeniu jej na to nie pozwolił, schowała się z powrotem pod ciepłą kołdrę i czekała aż ktoś do niej przyjdzie.. Na jej szczęście nastąpiło to dość szybko, bo już po kilku minutach do pokoju wszedł ciemnowłosy chłopak, a kiedy zobaczył, że Van już nie śpi uśmiechnął się szeroko i podał jej kubek herbaty..
- Jak się czujesz? - zapytał siadając obok niej i popatrzył na jej twarz.
- Dobrze.. Tak myślę. - powiedziała zachrypniętym głosem i napiła się herbaty. - Jak się tu znalazłam?
- Po pogrzebie chciałaś jeszcze zostać na cmentarzu. Daniel musiał jechać do pracy, a reszta postanowiła cię zostawić samą, ale ja odszedłem tylko kawałek i na ciebie czekałem, bo jakoś w końcu musiałabyś wrócić do domu.. Postałaś chwilę nad grobem, a później kierowałaś się na parking. Dogoniłem cię i chciałem odwieźć do domu, ale powiedziałaś, że nie chcesz na razie tam wracać. Stwierdziłem, że przywiozę cię tutaj, odpoczniesz chwilę, a później cię odwiozę, ale zasnęłaś kilka minut po tym, jak wsiadłaś do samochodu.. Przyniosłem cię tutaj i przebrałem w moją koszulkę.. Ot, cała historia. - wzruszył ramionami Mike. - Jesteś głodna?
- Nie, dziękuję.. Ile spałam?
- Jakieś.. - zawiesił głos spoglądając na zegarek. - ..11 godzin.
- Ile?! Boże.. - westchnęła dotykając dłonią czoła.
- Spokojnie. Potrzebowałaś tego.. Mark wie, gdzie jesteś. Pomyślałem, że będzie się martwił, więc do niego zadzwoniłem jeszcze wczoraj..
- Dziękuję.. że się mną zająłeś.
- W końcu jesteś moją przyjaciółką, zawsze się będę tobą zajmował i troszczył się o ciebie. - uśmiechnął się Mike ściskając rękę dziewczyny, a ona przysunęła się do niego i mocno przytuliła.. Kilka sekund później oderwała się od niego i spojrzała w jego oczy. Te cholernie piękne oczy.. Zupełnie nieświadomie zagryzła wargę, a jej wzrok zjechał na usta chłopaka. Zupełnie jakby chciała go pocałować.. Z jego ust ponownie przeniosła wzrok na oczy, które teraz wpatrywały się w nią z jeszcze większą intensywnością jak wcześniej. Vanessa uśmiechnęła się delikatnie i nachyliła się bliżej twarzy chłopaka. Pod wpływem impulsu, a może nie - może chciała tego, pocałowała go w usta. Chłopak przez chwilę był w szoku, ale oddał pocałunek obejmując twarz Vanessy dłońmi. Po kilkunastu sekundach oderwali się od siebie i głęboko oddychali..
- Przepraszam. - powiedziała dziewczyna odsuwając się od niego i odwróciła wzrok.
- Nie.. To ja przepraszam. - powiedział Mike i wstał, po czym podszedł do drzwi. - Gdybyś czegoś potrzebowała to jestem w salonie. - dodał i wyszedł z pokoju zostawiając blondynkę samą ze swoimi myślami.. Dotknęła dłonią swoich ust, na których jeszcze czuła smak ust Michaela.. Dlaczego go pocałowała?! Przecież ma chłopaka! Ale.. No właśnie jest takie jedno "ale".. Teraz wiedziała, że usta Mike'a są ustami, które chce całować już do końca swojego życia. Była tego pewna! 

*
O MÓJ BOŻE.. CO TO SIĘ PODZIAŁO?! :O

17 dni..... tak, tyle mnie nie było...
miało być lepiej w nowym roku, co? jak na razie na to nie wygląda.. niestety.

SZKOŁA MNIE WYKAŃCZA.. DOSŁOWNIE.
PRZEZ OSTATNIE 2 TYGODNIE SIEDZIAŁAM TAM DO 16.
KLASA MATURALNA, KURDE.... 
PISAŁAM PRÓBNE MATURY. JAK POSZŁO? POLSKI - NAWET OK. MATMA - MASAKRA. ANGIELSKI - DZIWNIE PROSTY, MYŚLĘ, ŻE OK. GEOGRAFIA - O DZIWO DOBRZE.
NO, ALE ZOBACZYMY JAK BĘDĄ WYNIKI.... 


ZA 6 DNI STUDNIÓWKA! ♥ JARAM SIĘ JAK DZIECKO.. NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ! ♥ 
(ale później zacznie się jeszcze więcej nauki i jeszcze mniej czasu na cokolwiek... mam nadzieję, że mimo wszystko jakoś podołam...)


w każdym razie.. po studniówce wracam tu i już w miarę regularnie będę dodawać rozdziały. OBIECUJĘ! (jak nie dotrzymam obietnicy to możecie mnie zabić :*)
a teraz się żegnam i życzę Wam dobrego tygodnia! :*