czwartek, 25 lutego 2016

16.


"Nagłe zniknięcie, przepraszam. Nie miałem nikomu nic do zaoferowania,
poza własnym zamętem w głowie." ~ Jack Kerouac
(NOTKA NA DOLE, przeczytajcie)
~*~*~*~*~*~

     Trzy tygodnie. Dwadzieścia jeden dni. Pięćset cztery godziny. Trzydzieści tysięcy dwieście czterdzieści minut. Milion osiemset czternaście tysięcy czterysta sekund.. Tyle właśnie minęło od ostatniego spotkania Vanessy i Michaela. Tyle minęło od ich pocałunku.. Chłopak przestał przychodzić do domu dziewczyny, przestał nawet wpadać do The Swift. Dlaczego? Nikt tego nie wie.. Vanny otrząsnęła się po śmierci rodziców dość szybko, bo już kilka dni po pogrzebie była tą samą uśmiechniętą i radosną blondynką, co wcześniej. Ale mimo wszystko jej uśmiech nie zawsze był do końca szczery, bo brakowało jej jednej osoby.. Brakowało jej Michaela. Próbowała o tym nie myśleć, ale to zawsze wracało.
     Mike w ciągu tych trzech tygodni praktycznie nie wychodził z mieszkania. Jedyne miejsca, które odwiedzał to jego praca i pobliski sklep. Wolny czas spędzał przed laptopem, na rozmowach z Tomasem i Dianą, albo rodzicami. Nic nadzwyczajnego.. Kilka razy próbował zmusić się do wyjścia z domu, odwiedzenia Vanessy, ale bał się.. Znowu się od niej oddalił przez swoje tchórzostwo i strach, ale to było silniejsze. Wiedział, że gdyby ją zobaczył, spotkał wszystko by się zmieniło.. Mogłoby się to skończyć różnie.. Wtedy, kiedy go pocałowała był w siódmym niebie, ale dotarło do niego, że to nic nie znaczyło. Dlaczego? Bo potrzebowała bliskości, wsparcia, w końcu zmarli jej rodzice.. Nie było przy niej Daniela, dlatego to on był obiektem, na którym się wtedy skupiła...
Gdyby tylko wiedział, że dla niej znaczyło to cholernie dużo..
*

- No, chłopaki, dzisiaj było fantastycznie! Mam nadzieję, że tak samo dobrze spiszecie się na weekendowym meczu! - powiedział Mike po zakończonym treningu. - Paul, nie przemęczaj za bardzo tej nogi.. Potrzebujemy cię w sobotę. - uśmiechnął się do chłopca.
- Dobrze, trenerze! - zawołał Paul i uśmiechnięty przybił mu piątkę.
- To teraz idźcie do szatni. Widzimy się w sobotę o 12!
- Do widzenia, trenerze! - zawołał tłum chłopców, a Michael z uśmiechem im odpowiedział i napił się wody, i zaczął pakować swoje rzeczy.. Kiedy miał już wychodzić z hali w drzwiach zauważył Tomasa.
- Tommy! - krzyknął i przytulił przyjaciela. - Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałem wyciągnąć cię z tego bagna, w którym siedzisz.. - powiedział chłopak. - Jutro muszę wracać, bo Diana mnie zabije.. Wiesz, kolacja u teściów. - zaśmiał się. - Ale teraz lecimy na kawę, muszę się obudzić..
- Mam kawę w domu, Tomas..
- Wiem, ale mam ochotę na cynamonowe cappuccino z The Swift. - powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Beze mnie..
- Nie! Właśnie, że z tobą! No, dalej, zbieraj manatki i idziemy.
- Zabiję cię kiedyś. - warknął Mike.
- Też cię kocham, bracie.. - zaśmiał się Tomas klepiąc przyjaciela po ramieniu...

    Weszli do kawiarni i zajęli miejsce przy barze pogrążając się w rozmowie. Po chwili z zaplecza wyszła dziewczyna, na której widok na twarzy Mike'a pojawił się delikatny uśmiech.
- O, kogo moje oczy widzą. Żyje pan, panie Watson? - zażartowała Gaby, a chłopak cicho się zaśmiał.
- No, jak widać, żyję. - powiedział wzruszając ramionami.
- Cześć, Tommy. - uśmiechnęła się do drugiego chłopaka. - Co podać?
- Cynamonowe cappuccino. - powiedział natychmiast Tomas.
- A ja chyba zostanę przy tradycyjnej, czarnej kawie. - uśmiechnął się Michael.
- Już się robi.. - powiedziała Gabriela i zabrała się za robienie zamówionych napojów. Kilka chwil później za ladą pojawiła się również Vanessa. Blondynka jak tylko zobaczyła Mike'a poczuła jak robi się jej gorąco, a serce zaczyna szybciej bić. Odetchnęła głęboko i stanęła obok przyjaciółki uśmiechając się w kierunku chłopaków.
- Cześć. - powiedziała nienaturalnie drżącym głosem, przez co musiała odchrząknąć.. Tomas odpowiedział jej szerokim uśmiechem, a Michael tylko na nią popatrzył, a kiedy ich spojrzenia się spotkały obydwoje natychmiast odwrócili wzrok.. - Dobrze cię widzieć, Tommy. Gdzie zgubiłeś Dianę? - zapytała chcąc przerwać tą niezręczną chwilę.
- Ciebie też fajnie zobaczyć. Została w Manchesterze, ale masz od niej serdeczne pozdrowienia.
- Dziękuję, też ją pozdrów.. Na długo przyjechałeś?
- Nie, zostaję tylko do jutra. Po południu muszę wracać, idziemy na kolację do rodziców Diany.
- Rozumiem. - powiedziała z uśmiechem Vanny.. - Przepraszam was, klienci. - powiedziała zabierając swój notesik na zamówienia, kiedy zauważyła, że do kawiarni weszło kilka osób..
- Musisz z nią pogadać.. Ona też się pogubiła. - szepnął Tomas nachylając się w stronę przyjaciela.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?
- To widać, durniu.. Unikała twojego wzroku, nie zauważyłeś?
- Jakoś nie bardzo. - westchnął Michael.. - Wypiłeś? Możemy iść?
- Jasne, już.. Pa, Gaby. - pożegnał się z dziewczyną i razem z przyjacielem wstał z miejsca.. - Cześć, Van. - uśmiechnął się do blondynki i wyszedł z kawiarni zaraz za Michaelem.

*

- Co z tym zrobisz? - zapytała Gaby, kiedy razem z przyjaciółką skończyły pracę i wyszły już z kawiarni. Vanessa spojrzała na dziewczynę i uniosła zdziwiona brwi.. - No co tak patrzysz?
- Zrobię z czym?
- Z sytuacją z Michaelem.. Z Danielem.. Musisz coś zrobić, Vanny.
- Jedyne co mogę zrobić to zapomnieć i zachowywać się tak, jakby TO się nie stało, Gaby. - westchnęła blondynka wsiadając do samochodu przyjaciółki.
- Nie. Musisz z nim pogadać.. Wyjaśnić. Nie możesz tak tego zostawić. Stracisz go, znowu.
- Gaby, proszę, skończmy ten temat.
- Ale Vanessa...
- Dość. - warknęła i zmierzyła dziewczynę wzrokiem.. - Podrzucisz mnie do Dana?
- Tak, jasne.. - westchnęła Gaby i włączyła radio ucinając temat.. Po kilku minutach zatrzymała się przed budynkiem, w którym mieszkał chłopak Vanessy. - Przemyśl to.. Chyba nie chcesz go stracić. A w zasadzie to stracić obydwu.. - szepnęła nie patrząc na przyjaciółkę. W samochodzie panowała cisza, a Vanny siedziała w bezruchu. Myślała o tym, co powiedziała jej szatynka.. Po chwili wypuściła ze świstem powietrze z ust i złapała za klamkę.
- Dobrze.. Dziękuję. - nachyliła się do przyjaciółki całując ją w policzek i wysiadła z samochodu...

     Siedzieli przytuleni na kanapie przed telewizorem, na którego ekranie był emitowany jakiś muzyczny talk-show. Vanessa próbowała się skupić na zasadach programu i samym jego przebiegu, ale jej myśli ciągle uciekały do Michaela i tego, co powiedziała jej Gabriela.. Daniel wpatrywał się w telewizor, ale co chwilę zerkał na swoją dziewczynę. Widział, że coś ją gryzie.. Nie chciał pytać, wiedział, że jak będzie chciała to sama mu powie, ale jednak się o nią martwił. Pocałował ją w czoło i potarł jej ramię..
- Może napijemy się wina, co? - zaproponował, a Vanny spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła przytakując. - To zaraz wracam.. - powiedział i zniknął w kuchni.
- Muszę to zrobić.. Muszę z nim pogadać. - pomyślała i przeczesała włosy palcami.. Po chwili do pomieszczenia wszedł Dan z dwoma kieliszkami czerwonego wina.
- Proszę, kochanie. - uśmiechnął się i podał dziewczynie jeden, po czym usiadł koło niej obejmując ją ramieniem.
- Nie dam rady... - pomyślała dziewczyna i napiła się wina, które przyjemnie rozgrzało jej przełyk. Spojrzała na czerwony płyn i okręciła kieliszek w dłoni.
- Dobra.. Już nie mogę patrzeć jak się zadręczasz. Miałem nie pytać, ale nie mogę dłużej.. O co chodzi? Stało się coś? Chcesz mi o czymś powiedzieć? - zapytał Daniel i spojrzał wyczekująco na blondynkę. Dziewczyna uniosła wzrok i spojrzała mu głęboko w oczy, po czym przełknęła głośno ślinę i napiła się wina. - Vanessa..?
- Wszystko w porządku.. Po prostu nie mam jakoś humoru, przepraszam. - uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała chłopaka w usta. - Tchórz z ciebie, Vanessa... - zbeształa się w myślach i oparła wygodnie o ramię Daniela wpatrując się w telewizor..

*

- Jak to mu nie powiedziałaś?! - zapytała podniesionym głosem Gaby, kiedy siedziały przy barze podczas ich przerwy. - Miałaś z nim pogadać!
- Miałam! Wiem, ale.. Boże, Gaby, jak ty to sobie wyobrażasz?
- Powinien wiedzieć...
- Tak po prostu miałam powiedzieć: słuchaj Dan, całowałam się z Michaelem, kocham go, nie mogę z tobą być.. Tak?!
- Na pewno byłoby to lepsze niż to, że w dalszym ciągu mu nie powiedziałaś.. Dalej będziesz się zadręczać. Dalej będziesz unikać Mike'a, zresztą z wzajemnością. A później będziesz cierpieć, bo znowu stracicie kontakt! Chcesz tego?! Niedługo może być za późno, Vanny..
- Jestem takim cholernym tchórzem, Gaby.. - westchnęła blondynka ze łzami w oczach.
- Jesteś dorosła, musisz brać odpowiedzialność za własne czyny..
- Wiem, ale to tak bardzo.... To trudne, nie chcę go zranić.
- Już to robisz, ukrywasz przed nim tak ważną informację. Nie przepadam za Danielem, ale nie zasługuje na to.. Dobrze o tym wiesz.. Więc podejmij w końcu jakąś decyzję. - powiedziała Gaby i spojrzała współczująco na przyjaciółkę. - Nie płacz mi tu.. Przepraszam. - szepnęła tuląc blondynkę do siebie.
- Nie przepraszaj, masz rację.. Muszę coś zrobić. - szepnęła Vanessa i wtuliła się w przyjaciółkę. - Dziękuję, że jesteś.
- Zawsze będę, słoneczko..
- Cześć, mogę się dołączyć? - zapytał wesoło Tomas siadając przy barze. Dziewczyny oderwały się od siebie i uśmiechnęły się do chłopaka, a Vanessa otarła mokre policzki.
- Cześć, Tommy.. Co podać? - zapytała Gabriela.
- Czarną kawę i rogalika z czekoladą, na wynos. - powiedział spoglądając na Van.. - Co jest?
- Nic ważnego.. - machnęła ręką dziewczyna i pociągnęła nosem.
- Jakbym widział Mike'a.. - westchnął i pokręcił głową, a blondynka wbiła w niego zdziwione spojrzenie. - Nie patrz tak.. Znam sytuację.
- Mogłam się domyślić.. - szepnęła Vanny.
- Pogadajcie, bo obydwoje zwariujecie.
- To samo próbuję jej uświadomić.. - wtrąciła Gabriela i podała chłopakowi jego zamówienie. - Ale mi nie wychodzi..
- Znam to.. Trudno, my zrobiliśmy swoje, teraz oni muszą podjąć decyzję. - powiedział uśmiechając się do Gaby. - Dobra, będę się zbierał. Dziękuję za prowiant. Do zobaczenia, dziewczyny. - uśmiechnął się i posłał im buziaka, po czym wyszedł z kawiarni.. Vanessa długo stała w jednym miejscu i wpatrywała się w drzwi, przez które przed chwilą wyszedł Tomas..


*


dzisiaj krótko, ale tylko tyle chciałam przekazać..
kolejny jest napisany, więc dodam w weekend :)

przepraszam

ten cytat na górze idealnie opisuje ostatnie kilka tygodni.. miałam dodać coś w zeszłym tygodniu, ale mi nie wyszło.. siadałam, pisałam, po czym wszystko usuwałam, bo nie miało to sensu.. chciałam nawet się poddać i usunąć bloga... skończyć z tym, ale uświadomiłam sobie, że pisanie za dużo dla mnie znaczy.. a Wy - jeśli naprawdę lubicie to czytać - zrozumiecie.. przynajmniej mam taką nadzieję.. mimo, że wiele razy już Was zawiodłam.. :(
mam kompletny mętlik w głowie i zero chęci na cokolwiek, a zbliżająca się matura i ten ogrom nauki w ogóle nie pomaga.. moje postanowienie noworoczne, że będę dodawać systematycznie rozdziały jak na razie nie jest spełniane, ale mam nadzieję, że to się zmieni jak najszybciej! bo już wariuję po prostu i jestem na siebie cholernie zła, co w ogóle mi nie pomaga..! 


PS. pozdrawiam klasę maturalną!
nawet w ferie siedzę w szkole po kilka godzin...
zawsze o tym marzyłam :))))))