niedziela, 28 lutego 2016

17.


     Weszła do kuchni i od progu przywitał ją promienny uśmiech Mark'a i zapach świeżo zaparzonej kawy. Mężczyzna cicho podśpiewywał piosenkę, która właśnie leciała w radio i robił kanapki. Vanessa wyjęła kubek i nalała sobie kawy, po czym oparła się o blat, przy którym stał jej wujek i zaczęła mu się przyglądać.
- Masz dobry humor. - zauważyła. - Co się stało? - zapytała uśmiechając się delikatnie i napiła się kawy - tego jej było trzeba... Mark spojrzał na nią z dziwnym błyskiem w oku, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Nic się nie stało, po prostu mam dobry humor, jak zauważyłaś. - wzruszył ramionami i ułożył kanapki na talerzu. - Siadaj i jedz. Smacznego. - powiedział stawiając śniadanie na stole i sam zajął miejsce zabierając ze stosu jedną kanapkę... Kilka minut później, po skończonym śniadaniu, Vanessa wstała od stołu i posprzątała z niego, wkładając wszystkie naczynia do zmywarki. Spojrzała na wujka, który jakby nigdy nic czytał gazetę.
- Nie idziesz do pracy? - zapytała przyglądając się mężczyźnie.
- Nie, mam wolne. Muszę załatwić kilka rzeczy.. Poza tym trzeba posprzątać w domu i ugotować kolację..
- Zaraz, zaraz.. Ja o czymś nie wiem, Mark?
- No przecież mamy dzisiaj gości.. Mówiłem ci.
- Nie, nie mówiłeś. - zaśmiała się Vanny. - Kto przychodzi? Na którą? Trzeba ci pomóc? Mam się jakoś specjalnie ubrać?
- Musiało mi wypaść z głowy.. Jestem dziwnie rozkojarzony. - zaśmiał się pod nosem mężczyzna.. - Odpowiadając na twoje pytania: zobaczysz, ale jeśli chcesz to możesz zaprosić Daniela. Na ósmą. Nie, poradzę sobie. Elegancko, ale żeby było ci wygodnie.
- Okeeej. Przerażasz mnie...
- Przepraszam. - uśmiechnął się przyjaźnie mężczyzna.
- Daniel dzisiaj pracuje, więc go nie zaproszę.. Będę zdana tylko na siebie.
- Trudno, poradzisz sobie. Nie będzie wcale tak strasznie.. Dobra, koniec gadania. Trzeba się zbierać, bo wykupią mi najlepsze produkty.. Podwieźć cię do The Swift?
- Tak, tylko wezmę rzeczy. - powiedziała dziewczyna i wyszła z kuchni..


*

- Halo?
- Hej, Mike! Mam nadzieję, że cię nie obudziłem.. - w słuchawce odezwał się wesoły głos Mark'a.
- Cześć. Nie, spokojnie.. Czemu dzwonisz? - zapytał i usiadł przy stole opierając się wygodnie o oparcie krzesła.
- Masz jakieś plany na wieczór? 
- Nie. Czemu pytasz?
- To już masz.. Kolacja u nas, o ósmej. Nie przyjmuję odmowy, to ważny wieczór. - powiedział stanowczo Mark.
- Oświadczał się będziesz? - zapytał ze śmiechem chłopak i napił się kawy.
- Dokładnie tak.. Skąd wiedziałeś?
- Co?! O matko.. Ja żartowałem, a ty... Kurde, poważnie? - Michael był w szoku, prawie zakrztusił się kawą, a w słuchawce rozległ się tylko śmiech mężczyzny.
- Poważnie.. Aż sam nie mogę w to uwierzyć, ale tak. Oświadczę się dzisiaj Emmie.. Jesteś prawie członkiem rodziny, musisz być. Proszę, Mike.
- Dobra, będę.. Mam coś przynieść?
- Nic, oprócz dobrego humoru. Smutasów nie wpuszczam. - zaśmiał się. - To do zobaczenia.
- Dobra, do zobaczenia. - powiedział chłopak i rozłączając się odłożył telefon na stół i odetchnął głęboko. - No to będzie ciekawie. - westchnął wpatrując się w kubek przed nim..

***

     Wysiadł z samochodu i jak najszybciej, żeby nie zmoknąć, podbiegł do drzwi. Odetchnął i nacisnął dzwonek, a już chwilę później drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Vanessa. Chłopak spojrzał na nią i szeroko się uśmiechnął, wyglądała pięknie w niebieskiej bluzce z rękawem 3/4 i czarnej spódniczce. Odsunęła się trochę robiąc mu miejsce, żeby mógł przejść, a następnie zamknęła za nim drzwi.
- Cześć. - powiedział nadal się uśmiechając i zdjął kurtkę odwieszając ją na wieszak.
- Hej.. Widzę, że to serio coś ważnego skoro ty też tu jesteś, i to tak ubrany. - westchnęła i przyjrzała się chłopakowi. Miał na sobie czarne spodnie i elegancką błękitną koszulę.
- Oj, tak, to bardzo ważne.. Ale ty nie wiesz o co chodzi? - zapytał zaskoczony. Był pewny, że Mark się jej pochwalił.
- Nie, ale ty wiesz, więc może..
- Zapomnij. Widocznie twój wujek chce, żebyś miała niespodziankę.
- No dobra.. Chodź do salonu. - powiedziała blondynka i ruszyła do wspomnianego pomieszczenia, a Mike poszedł za nią... Na środku salonu został ustawiony stół, najpewniej ten, który znajdował się wcześniej w kuchni, nakryty białym obrusem, a na nim poustawiane były już wszystkie naczynia.
- Cześć Mike, cieszę się, że przyszedłeś. - powiedział z uśmiechem Mark i przytulił chłopaka.
- Powiedziałeś, że odmowy nie przyjmujesz, więc nie miałem wyjścia.. - zaśmiał się brunet. - Stresujesz się? - zapytał cicho, tak, żeby tylko mężczyzna mógł go usłyszeć.
- Jak cholera..
- Będzie dobrze. - uśmiechnął się pokrzepiająco i poklepał Mark'a po ramieniu. W tym momencie w domu rozbrzmiał dzwonek, a Mike zaoferował, że otworzy.. Nacisnął klamkę otwierając drzwi, a już po chwili ujrzał przed sobą Emmę w ślicznej czerwonej sukience.
- Mike? Cześć. - uśmiechnęła się kobieta i pocałowała go w policzek. - Jaka paskudna pogoda.. A Mark kazał mi się tak ubrać.. Ale widzę, że nie tylko ja cierpię. - zaśmiała się.
- Uwierz, że mi też się to nie podoba.. Ale Mark jest w garniturze i ma krawat, więc.. - powiedział pomagając Emmie zdjąć płaszcz.
- No to ja się boję.. Cześć, Vanny. - uśmiechnęła się tuląc do siebie dziewczynę.. - Co wy tak w podobnych kolorach? - zapytała spoglądając na Vanessę i Michaela.
- Przypadek. - powiedzieli równocześnie i uśmiechnęli się do siebie.
- Em, kochanie, jesteś w końcu. - westchnął Mark i przytulił kobietę do siebie całując ją w policzek. - Dobra, chodźcie, wszystko gotowe.
- Po jaką cholerę miałam się tak ubrać, skoro jesteśmy tylko my? - westchnęła zrezygnowana Vanessa.
- No właśnie.. Nie mogłam ubrać zwykłego dresu? Musiałam się wciskać w tą piekielnie niewygodną sukienkę? - dodała swoje trzy grosze Emma.
- Nie marudźcie.. Wszystko w swoim czasie. Teraz kolacja. Mike, pomożesz mi?
- Jasne... A wy się uśmiechnijcie. - powiedział chłopak i poszedł za Mark'iem do kuchni..

     Po skończonej kolacji Mark wstał od stołu i odchrząknął znacząco przez co w pokoju zapanowała idealna cisza, a cała trójka, która przed chwilą była pogrążona w rozmowie spojrzała na niego. Tylko Mike wiedział co się święci i uśmiechnął się delikatnie dodając tym otuchy mężczyźnie..
- Chciałbym... - zaczął Mark, ale kompletnie nie wiedział co ma dalej powiedzieć.
- Moje miłe panie, wybaczcie, ale to nerwy.. - powiedział Michael, po czym zaśmiał się cicho, a Mark zmierzył go wrogim spojrzeniem. - Przepraszam. - szepnął i znowu wpatrywał się w mężczyznę.
- No dobrze.. Wiem, że możecie być trochę zaskoczeni. W końcu po, w pewnym sensie, krótkim czasie podjąłem taką decyzję, ale jestem jej w stu procentach pewny. Wiem, że nie będę tego żałował. - powiedział i uśmiechnął się pod nosem. Sięgnął do kieszeni, z której wyjął niewielkie granatowe pudełeczko i podszedł do Emmy, w której oczach czaiły się łzy, a na twarzy pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Vanessa patrzyła na wujka z ogromnym podziwem i gdzieś pod powiekami czuła piekące łzy. Spojrzała na Mike'a, który uśmiechał się szeroko, po czym znowu swój wzrok przeniosła na Mark'a, który zdążył już uklęknąć na lewe kolano.. - Emmo, kochanie.. Nie znamy się długo, jesteśmy ze sobą niewiele ponad dwa miesiące, ale wiem, że jesteś jedyną kobietą, którą zdołam tak pokochać. Poza Vanessą, oczywiście. - wtrącił, przez co wszyscy się zaśmiali. - Emmo White.. - zaczął i otworzył pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek. - Mam nadzieję, że zgodzisz się zostać panią Dowson.. Wyjdziesz za mnie? - zapytał, a Emma nie wytrzymała i po jej policzkach poleciały strużki łez. Kiwnęła twierdząco głową i przytuliła Mark'a.
- Oczywiście, że tak.. - szepnęła całując go w usta. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - powiedział mężczyzna i ponownie złączył ich usta, po czym założył kobiecie pierścionek i zamknął ją w szczelnym uścisku..
- Nie płacz. - szepnął Mike nachylając się do Vanessy.
- To ze szczęścia. - powiedziała również szeptem.
- No to zyskałaś ciocię.
- Mamę.. Zyskałam mamę, Mike.. Teraz muszę zyskać mojego księcia i będę w stu procentach szczęśliwa. - powiedziała patrząc chłopakowi w oczy.
- Już go zyskałaś.. Masz Daniela.
- Daj spokój, to nie to.. - westchnęła i napiła się wina.. - No, już, gołąbeczki. Na czułości przyjdzie czas.. Niech was uściskam. - powiedziała i z szerokim uśmiechem przytuliła najpierw wujka, a później Emmę i pogrążyła się z nią w zachwycie nad pierścionkiem..

***

1 grudnia

- Jak ja nienawidzę zimy.. - westchnęła Gaby wchodząc do The Swift. Otrzepała buty ze śniegu i zaczęła zdejmować kurtkę.. - Cześć, Vanny. Daniel. - przywitała się i zniknęła ma zapleczu.
- Nie ma za dobrego humoru. - zauważył chłopak. - Chyba już pójdę, nie chcę jej denerwować. - dodał i wstał z miejsca zakładając kurtkę i obwiązał szyję szalikiem. - Przyjadę po ciebie.
- Dobrze. Pa.
- Pa, skarbie. - uśmiechnął się i pocałował dziewczynę w policzek, po czym wyszedł z kawiarni.. Kilka minut później za ladą pojawiła się Gabriela i rozejrzała się po lokalu.
- O, widzę, że już poszedł.. To dobrze, bo nie miałam ochoty na kłótnie.
- Zły dzień? - zapytała Van robiąc przyjaciółce herbatę, bo wyglądała na przemarzniętą.
- Beznadziejny.. Rozładował mi się akumulator. Akurat dzisiaj, jak zaczął padać śnieg.. No i jeszcze spóźniłam się na autobus, a jak zadzwoniłam po taksówkę, to okazało się, że nie mają wolnych i musiałam czekać prawie pół godziny.. Nie jesteś zła, co?
- Nie, coś ty.. Nikogo nie było jeszcze. Żadnego klienta.. - uśmiechnęła się Vanessa podając szatynce kubek herbaty.
- Dzięki.. Dalej z nim nie porozmawiałaś. - zauważyła ogrzewając sobie dłonie.
- To nie jest proste, już ci mówiłam..
- Powtarzasz to od tygodnia, Vanny.. A wcześniej słuchałam tego przez trzy, już mam dość.. Z Michaelem też nic nie wyjaśniłaś, prawda? - zapytała, ale odpowiedziała jej cisza. - Wiedziałam.
- Ale przynajmniej w miarę normalnie rozmawiamy.
- Taa.. - westchnęła Gaby.. - Jak tam przygotowania do ślubu?
- Jeszcze nie zaczęli, ale ciągle się kłócą o datę. A są przy tym tak cholernie słodcy, że już nie wytrzymuję. - zaśmiała się Venessa. - Mark chciał w marcu, ale Emma jest przeciwna. Mówi, że jest jeszcze za zimno i pogoda jest bardzo nieprzewidywalna. Według niej lepiej poczekać do maja, bo jest większe prawdopodobieństwo, że będzie ładna pogoda.. Odkąd się zaręczyli nie ma innej rozmowy w domu. A jeszcze Em się nie przeprowadziła na dobre do nas.. To serio jest męczące.
- Przetrwasz... Jakoś. - powiedziała Gaby i cicho się zaśmiała... - Dobra, koniec tego dobrego, trzeba się wziąć do roboty. - stwierdziła wskazując kilka osób, które właśnie weszły do kawiarni..

     Koło południa, kiedy ruch był trochę mniejszy, drzwi kawiarni się otworzyły i do środka wszedł nowy gość, na którego widok na twarzach dziewczyn pojawiły się uśmiechy. Chłopak zdjął przemoczoną kurtkę i przewiesił ją przez oparcie krzesła barowego i uśmiechnął się szeroko.
- Cholerny śnieg.. - westchnął. - Cześć, dziewczyny. Jak tam mija dzień?
- Hej.. Całkiem przyjemnie. - powiedziała Gaby.
- Szybko. - dodała Vanessa. - To, co zawsze?
- Tak.. I jeszcze jakieś ciacho, bo chyba mi cukier spadł. - zaśmiał się opierając się łokciami o bar.
- Już się robi.. - powiedziała Gabriela i zniknęła na zapleczu, a Vanny zabrała się za przygotowywanie kawy.. W tym czasie Mike usłyszał dźwięk swojego telefonu. Wyjął go z kieszeni i natychmiast odebrał, widząc, że dzwoni jego mama.
- Cześć mamo. Co tam? - zapytał wesołym głosem.
- Pozdrów ją. - szepnęła Vanessa z uśmiechem i postawiła przed przyjacielem kubek z kawą, na co chłopak kiwnął głową, a blondynka zniknęła na zapleczu.
- Cześć synku.. Dzwonię, żeby zapytać, czy jesteś bardzo zajęty w weekend.
- Nie, mam wolne. I tak myślałem...
- To może wpadniemy do ciebie z tatą? Dawno się nie widzieliśmy. - przerwała mu w połowie zdania Alice.
- Jakbyś mi dała skończyć to byś wiedziała, że planowałem coś innego. - powiedział ze śmiechem.
- Och.. To znaczy?
- Chciałem do was przyjechać. - powiedział, a jego mama zamilknęła. - Jesteś tam, mamo?
- Tak, tak.. Po prostu jestem w szoku, że chcesz przyjechać.
- Oj, mimo wszystko stęskniłem się za Manchesterem. A poza tym przy okazji spotkałbym się z Dianą i Tomasem.
- No tak.. W takim razie jesteśmy umówieni, tak? - zapytała Alice.
- Tak, mamo. Przyjadę w piątek wieczorem. - powiedział chłopak uśmiechając się do siebie. Tęsknił za rodzicami i w końcu się z nimi zobaczy..
- Super, będziemy czekać.
- Tylko nie mów Tomasowi! - zaśmiał się i spojrzał na Vanessę, która postawiła przed nim kawałek sernika z musem malinowym, a w jego głowie pojawiła się pewna myśl..
- Nic mu nie powiem, nie martw się.. Muszę kończyć, do zobaczenia, synku.
- Mamo... Vanessa cię pozdrawia.
- Och, dziękuję. Też ją pozdrów i powiedz, że mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.
- Dobrze.. To pa, mamo. Kocham cię.
- Też cię kocham, pa.. - chłopak rozłączył się i schował telefon zabierając się za swój sernik i kawę.
- Moja mama też cię pozdrawia i ma nadzieję, że niedługo się zobaczycie.. - uśmiechnął się do blondynki, a ona odwzajemniła uśmiech.
- Mark chciał ich zaprosić na święta, ciebie oczywiście też.. Więc okazja będzie.
- Super.. Vanny?
- Tak? - dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Wybieram się do Manchesteru w weekend.. I tak pomyślałem, czy może... Nie pojechałabyś ze mną? Rodzice by się ucieszyli.. Zobaczyłabyś trochę moją okolicę. Spotkalibyśmy się z Dianą i Tomasem.. Co ty na to?
- Mike ja...
- Jeśli nie chcesz to rozumiem.. Tak tylko pomyślałem. Fajnie by było.
- Z chęcią z tobą pojadę. - uśmiechnęła się dziewczyna, a Mike spojrzał na nią zaskoczony, ale już kilka sekund później również się uśmiechnął. Zgodziła się!

*

..trochę jakby niesprawdzony..  
koniec ferii, słyszycie mój płacz? :'(

mam nadzieję, że się nie zanudziliście na tym... czymś... następny chyba będzie ciekawszy, przynajmniej w moim zamyśle taki jest, jak wyjdzie? nie wiem.. trzymajcie kciuki!
no.. to tyle.
pamiętajcie o komentarzach, bo kocham je czytać i dają pozytywnego kopa! naprawdę!
no i do następnego, Miśki! :*
KOCHAM WAS! JESTEŚCIE NAJLEPSI! ♥