niedziela, 15 maja 2016

22.


24 grudnia

     Zdjął w przedpokoju kurtkę i buty, po czym wszedł do kuchni, z której już wyłaniały się cudowne zapachy wigilijnych potraw. Stanął w drzwiach i uśmiechnął się szeroko widząc Vanessę ubrudzoną mąką z kompletnym nieładem włosów na głowie. Jak najciszej umiał podszedł do dziewczyny i delikatnie objął ją w pasie całując w policzek. Vanny pisnęła przestraszona i odskoczyła od chłopaka.

- Przestraszyłeś mnie idioto! - krzyknęła i uderzyła go w ramię, ale chwilę później wybuchnęła śmiechem.
- Co robisz?
- Ciastka, nie widać?
- Widać, aż za bardzo. - powiedział z uśmiechem ścierając kciukiem mąkę z policzka dziewczyny. - Gdzie Emma?
- Poszła do piwnicy po ozdoby choinkowe.. Zaraz cię zagoni do ubierania choinki, skoro już tu jesteś.
- Po to przyszedłem, żeby wam pomóc... Kocham cię. - szepnął całując dziewczynę w usta.
- Ja ciebie też. - odszepnęła marszcząc nos i uśmiechnęła się szeroko.
- Mike! Jak dobrze, że jesteś! - westchnęła Emma odstawiając kartony z ozdobami na podłogę. - Zajmiesz się choinką.
- Oczywiście. - uśmiechnął się i poszedł do salonu.. - A ona nie miała stać przy oknie?! - zawołał, na co Emma zareagowała śmiechem.
- Mark stwierdził, że tak będzie lepiej! - odkrzyknęła wyjmując indyka z lodówki...

*

- Vanny, pospiesz się, musimy już jechać! - krzyknął Mike zakładając kurtkę. - Samolot ląduje za 30 minut.. - dodał, kiedy dziewczyna stanęła obok niego i próbowała założyć buty.
- Wiem. Zdążymy.. - westchnęła sięgając po kurtkę, którą szybko założyła. Ubrała jeszcze czapkę i uśmiechnęła się do chłopaka. - Gotowa, możemy jechać.
- Super, chodź... - złapał ją za rękę i razem wyszli z domu. - Poradzą sobie chyba, co?
- Na pewno. Zostało im tylko nakryć stół, dadzą radę... Mike?
- Tak? - spojrzał na dziewczynę zapinając pasy. - Co to za mina?
- Denerwuję się...
- Czym?
- Nie wiem. Po prostu dziwnie się czuję. - wzruszyła ramionami spoglądając na twarz Mike'a.
- Van, oni cię kochają... A jak dowiedzą się, że jesteśmy razem będę wniebowzięci, zobaczysz... Gdybyś miała ich dopiero poznać mogłabyś się denerwować, ale w takiej sytuacji nie jest to potrzebne.
- Pewnie masz rację.
- Zawsze mam rację, skarbie. - uśmiechnął się i posłał dziewczynie buziaka, po czym skupił się na tym, żeby bezpiecznie dojechać na lotnisko.

- No nareszcie. - westchnął Mike uśmiechając się szeroko, kiedy zauważył swoich rodziców wchodzących do holu lotniska. Vanessa również się uśmiechnęła i stanęła obok chłopaka... - Cześć. - powiedział chłopak i mocno przytulił do siebie mamę całując ją w policzek, w tym samym czasie jego dziewczyna witała się z Patrickiem.
- Witaj synku.. Vanessa, jak dobrze cię widzieć. - uśmiechnęła się Alice i przytuliła mocno blondynkę.
- Państwa również. Jak lot? - zapytała ciągle się uśmiechając.
- Bez komplikacji, było spokojnie. - powiedział Patrick łapiąc za rączkę walizki.
- To dobrze... Chodźmy, bo już na nas czekają.
- Emma jest bardzo podekscytowana.
- Tak, ta kobieta ma tyle energii, że ja współczuję Markowi. - zaśmiał się Mike. - Wyobrażacie sobie, że zagoniła mnie do ubierania choinki? A później kazała mi jeszcze poodkurzać w całym domu...
- Nie narzekaj, kochanie, zawsze mogło być gorzej. - zaśmiała się Vanessa, a rodzice Michaela spojrzeli na nią zaskoczeni. Na pewno była to reakcja na to, jak nazwała ich syna... - Chodźmy, nie możemy się spóźnić. - powiedziała próbując przerwać tą niezręczną chwilę...

*

     Po zjedzonej kolacji wigilijnej wszyscy przenieśli się z jadalni do salonu, gdzie siedząc przy choince rozmawiali i wspominali minione lata. Alice i Patrick siedzieli na fotelach stojących obok kanapy. Emma i Mark zajęli kanapę, a Vanessa usiadła obok nich. Tylko Mike zajął miejsce na podłodze, obok rodziców...
- Vanny, może przyniesiesz ciasto? - zaproponowała Emma, a blondynka kiwnęła tylko głową i ruszyła do kuchni.
- Nie ma takiej potrzeby... - powiedziała Alice, ale nikt nie chciał jej słuchać.
- Chce ktoś herbaty albo kawy? - zapytał Mike podnosząc się z podłogi i omiótł spojrzeniem wszystkich.
- Ja chętnie, dziękuję synku. - uśmiechnęła się Alice.
- Ja też poproszę. - powiedziała Em.
- Tata? Mark?
- My może po szklaneczce whisky? Co ty na to Patrick?
- Jestem jak najbardziej za.. - uśmiechnął się mężczyzna, a Mike przytaknął i poszedł do kuchni.. Kiedy wszedł do pomieszczenia Vanessa obróciła się w jego stronę i uśmiechnęła się szeroko, po czym wróciła do układania ciastek
- Tobie też zrobić herbatę, kochanie? - zapytał akcentując ostatni wyraz.
- Tak, poproszę, kochanie. - odpowiedziała.. - Chyba musimy im potwierdzić ich domysły. - westchnęła.
- Jakie domysły? - zapytał zaskoczony chłopak. - Na pewno się nie domyślają. Czemu by mieli? Powiedziałaś tylko do mnie kochanie, przecież wiele osób tak robi.
- Daruj sobie tą ironię, Mikey.
- Nie obrażaj się no.. - uśmiechnął się przytulając dziewczynę i pocałował ją w policzek...

     Weszli do salonu i odstawili naczynia, które przynieśli na niewielki stolik, po czym stanęli obok siebie i spojrzeli niepewnie na rodziców Mike'a.
- Co wy tacy poważni? - zapytał Mark patrząc na nich rozbawiony.
- Skarbie.. Chyba chcą coś ogłosić. - uśmiechnęła się Emma.
- Tak, chcielibyśmy powiedzieć... - zaczęła Vanessa.
- Że jesteśmy razem. - dokończył Mike z szerokim uśmiechem na ustach i objął blondynkę w talii.
- Przecież wiemy. - powiedział Patrick. - Myślałem, że chcecie powiedzieć, że się pobieracie albo, że spodziewacie się dziecka...
- Tato, bądź poważny. - zaśmiał się Mike.
- To ty bądź poważny, synu i pocałuj swoją dziewczynę. - powiedział z uśmiechem wpatrując się w punkt nad głowami Van i Mike'a... - Stoicie pod jemiołą. - wytłumaczył widząc ich zaskoczone miny. Michael spojrzał do góry, a kiedy zauważył, że jego ojciec ma rację uśmiechnął się do Vanessy i delikatnie musnął jej wargi swoimi...

***

31 grudnia

- Przepraszam. - szepnęła Vanessa wtulając się w ramiona swojego chłopaka i pociągnęła nosem.
- Za co? - zapytał całując ją w rozgrzane czoło.
- Mieliśmy iść na imprezę, a siedzimy w domu, bo jestem chora...
- To nic, skarbie. Nie ważna impreza. Ważne, że spędzam tego sylwestra z tobą.
- Kochany jesteś. - uśmiechnęła się delikatnie mocniej się w niego wtulając.
- Wiem.
- Skromny też.
- To też wiem. - zaśmiał się cicho i ponownie pocałował dziewczynę w czoło. - To... Co powiesz na jakiś film?
- "Titanic"?
- Nie, skarbie, dzisiaj nie będziesz płakać. Trzeba się cieszyć...
- Ale Leo... - powiedziała robiąc smutną minkę.
- Jak już tak bardzo chcesz coś z DiCaprio to ewentualnie mogę się zgodzić na "Wilka z Wall Street".
- Może być. - uśmiechnęła się szeroko i pocałowała chłopaka w policzek.
- Super, to robię herbatę i możemy oglądać. - powiedział i podniósł się z kanapy...

     Spokojny seans przerwał dzwonek do drzwi. Mike niechętnie wyplątał się z uścisku Vanessy i poszedł otworzyć drzwi, czego dziewczyna nie była do końca świadoma, bo była za bardzo pochłonięta filmem... Kiedy chłopak otworzył drzwi zauważył przed sobą kogoś, kogo by się nie spodziewał...
- Przepraszam, czy ktoś tutaj zamawiał pizzę i przyjaciół? - zapytał Daniel trzymając w ręce trzy pudełka pizzy, a obok niego stała Gaby, która miała dwie pełne torby różnych przekąsek i szampana... Tak, przez te kilka tygodni kontakty Dan'a i Mike'a się poprawiły, nie mówiąc już o relacjach byłego chłopaka Van i jej przyjaciółki...
- Skąd wiedzieliście, że jesteśmy akurat tutaj, a nie u Vanny? - zapytał Mike wpuszczając ich do środka.
- Byliśmy tam, ale nikt nam nie otwierał. A że Van jest chora to mogliście być tylko tutaj.. - powiedziała Gaby wchodząc do kuchni. Czuła się w tym mieszkaniu jak u siebie...  - Cześć słońce, jak się czujesz? - zapytała spoglądając na przyjaciółkę, która leżała na kanapie.
- Dobrze, dzięki, że pytasz.. Cześć, Dan. - uśmiechnęła się blondynka, co chłopak odwzajemnił... Po chwili w mieszkaniu ponownie rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Teraz na twarzach wszystkich dało się zauważyć zaskoczenie.
- Kto to może być tym razem? - zapytał Mike i ponownie podszedł do drzwi, a kiedy je otworzył... - Nie wierzę! - krzyknął i rzucił się na Tomasa przytulając go mocno, a po chwili to samo uczynił z Dianą. - Co...? Jak...? Ale, przecież...
- Ciebie też fajnie widzieć, stary. - zaśmiał się Tommy.
- Stwierdziliśmy, że nie idziemy na imprezę tylko przyjeżdżamy do was, skoro siedzicie w domu. - uśmiechnęła się Di.
- Super. Wchodźcie...
- O, widzę, że nie tylko my mieliśmy takie plany. Cześć. - powiedział Tomas i przywitał się ze wszystkimi.
- Hej. - powiedziała z uśmiechem Diana i usiadła obok swojego chłopaka.
- Takiego sylwestra się nie spodziewałam... - powiedziała Vanessa spoglądając z uśmiechem na wszystkich przyjaciół.


*

niesprawdzony...jak zawsze
jeszcze tylko jeden :)



uwaga matura:
wos - całkiem ok
ustny polski - nie jestem zadowolona, ale ZDANY
geografia - najgorsza decyzja w życiu, żeby to pisać.. chyba musiałam być pijana jak składałam deklarację XD ale nie jest najgorzej... chyba
ustny angielski - to się dopiero okaże jutro :)