miał być wczoraj, wiem.. przepraszam za ten poślizg :*
notka na dole!
Otworzyła oczy i leniwie przetarła twarz dłońmi podnosząc się do pozycji siedzącej, a jej wzrok natychmiast powędrował na wiszący na ścianie zegar. 17:55.
- Cholera jasna! - krzyknęła i zerwała się z salonowej kanapy pędząc do swojego pokoju. Mike miał przyjść za pięć minut, a ona nie była w ogóle gotowa. Drzemki się jej zachciało.. Przebrała dresy na zwykłe bordowe rurki, a na biały top zarzuciła czarny sweterek na guziki, i weszła do łazienki. Poprawiła makijaż, a włosy związała w coś, co miało być kokiem.. Weszła do kuchni dokładnie w tym momencie, kiedy Mark otwierał drzwi wejściowe.
- Mike, cześć. - powiedział radośnie mężczyzna i wpuścił chłopaka do środka. - Vanny!
- Nie krzycz tak, jestem w kuchni. - powiedziała wychodząc do przedpokoju. - Ubiorę tylko buty i możemy iść..
- Van, bo.. - zaczął Michael zwracając tym uwagę blondynki, która spojrzała na niego wyczekująco. - Tak pomyślałem, że może..
- Zostaniemy u mnie? - zapytała, a chłopak niepewnie przytaknął. - Boże, jak dobrze. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. - westchnęła z szerokim uśmiechem. - To co, pizza? - zapytała sięgając po telefon.
- Zdecydowanie. - zaśmiał się Mike.
- Mark, chcesz pizzę?!
- Nie wychodzicie? - zapytał zaskoczony.
- Nie.. A mamy wyjść?
- Dlaczego? Zostańcie, przynajmniej się nie będę nudził.. Dla mnie wegetariańska.. Chodź, Mike, wybierzemy jakiś film. - uśmiechnął się i razem z chłopakiem zniknął w salonie...